Następnego dnia szybko się ubrałam i od
rana myślałam co by tu zrobić żeby najszybciej wznieść w oczach innych moją ocenę. Dla innych jestem „Niezdarą” a to
wszystko przez Krisa piepszonego Thompsona. Cóż nie cofnę się w czasie i nie
zmienię przeszłości, ale za to mogę zmienić przyszłość. I to właśnie zamierzam zrobić.
Rozejrzałam się po pokoju moje oczy
rozszerzyły się gdy zobaczyłam na kalendarzu,(dop. Autorki: Że niby mają być w grudniu) że dziś jest już środa. Zostało mi
jeszcze niecałe dwa miesiące do zawodów
a jeszcze nie zaczęłam ćwiczyć. Chyba najwyższy czas.
*
-Wiesz pomyślałam że jeśli tak wcześnie
kończymy zajęcia to może wybierzesz się ze mną do starbucksa ? Hmm? Alex? –Ali
zaczęła machać ręką przed moimi oczami. Ale ja nie mogłam się teraz skupić.
Właśnie wpatrywałam się w tablicę ogłoszeń.
Zapisy do damskiej Drużyny piłkarskiej.
Zgodnie z zasadami szkoły formularz zgłoszeniowy do Klubu Damskiej Drużyny należy
przynieść uzupełniony do gabinetu dyrektora. Formularz należy oddać do dnia 29
Października. W przypadku jakichkolwiek pytań dotyczących zapisów, pytania
proszę kierować do Kapitana i Przewodniczącej Klubu -Veroniki
-Cholera jasna
Alison dziś jest 28. Do jutra. Musimy iść po ten pieprzony formularz. Szybko do
dyra aa!
Pociągnęłam ją mocno za rękę, tylko i wyłącznie dlatego iż
gabinet jest otwarty do godziny 14. A jest 13:54.
*
Siedząc w gabinecie dyrektora i czekając
aż znajdzie odpowiednią teczkę z formularzami. Kolejny raz oglądałam te szare
ściany pobrudzone przez lata, brązowe dwie duże szafy. Z szufladami
politurowanymi alfabetycznie. Przez okno po lewej można było zobaczyć boisko do
kosza i kilki uczniów ścigających się za piłką.
Po kilku minutach dyrektor podał nam dwie kartki.
- Rozumiem że koleżanka tez zamierza
spróbować.
-Tak. I jeszcze raz dziękuje za
wyrozumiałość Panie Donnel.
-Mam nadzieje że za niedługo zobaczę Cię
na boisku. Powinienem podziękować osobie, która przekonała Cię do tego.-Pogłam
dostrzec uśmiech Ali z siedzenia obok. A teraz wynocha już kończę.
Po wyjściu ze szkoły nie poszłam z Ali do starbucksa.
Cóż w rezultacie ona też nie poszła twierdząc iż „nie będzie wychodziła nigdzie
bez mnie, ponieważ nikt inny nie potrafi zapewnić jej odpowiedniego
towarzystwa”. Ta hipoteza byłaby słuszna gdyby nie fakt iż chciała tam iść
ponieważ Tomas też miał tam iść. A ona jak to ona nie zamierza się z nim
widywać ale wpatrywać się w niego to musi.
Z tego co wiadomo
On i Kris zawsze tam bywają kupują kawę na wynos po czym idą na trening. Nie
żebym ich obserwowała czy coś, ale da się zauważyć że idą praktycznie codziennie
z kubkami po kawie jak zawsze całym korytarzem.
*
Gdy
nastała godzina 16 postanowiłam znów sobie pobiegać. Przed wyjściem
złapałam telefon i popatrzyłam na tapetę, gdzie Ali daje mi buziaka w policzek
a ja robę zaskoczoną minę.
Szybko wybrałam jej numer. Odebrała po trzech
sygnałach.
-W szkole mało co ze mną rozmawiałaś a
teraz chcesz pogadać przez telefon?- Zapytała na wstępie. Miała rację. Mało co
z nią gadałam, bo non stop rozmyślałam o dziwnym zachowaniu Krisa. A tak w
ogóle to czemu ja o nim myślałam?!
-Jest szesnasta. Jeśli wyrobisz się w
dziesięć minut pokarzę Ci jak wygląda mój codzienny trening. Jeśli chcesz się
przygotować do eliminacji i wejść do drużyny mogę Ci pomóc. Wszystko zależy od
Ciebie. A przypominam zostały niecałe dwa miesiące, moje treningi nie będą
lekkie, ale za to skuteczne.
Po drugiej stronie była cisza po której
usłyszałam jak by ktoś biegł po schodach a potem trzaśnięcie drzwi. Po chwili
usłyszałam tak dobrze znane mi pytanie.
-W co mam się ubrać?
*
Po pogawędce z Ali i tłumaczeniu jej aby
ubrała to w czym jej najwygodniej zabrałam
czarny plecak z pod łóżka a swe kroki skierowałam do garażu. Zabrałam
piłkę i włożyłam ją do środka. Chowając ją zauważyłam moje korki których
pewnie nie wyciągnęłam ostatnim razem. Dobrze się składa. Przydadzą się.
Biegnąc rozmyślałam. Skoro eliminacje są już niedługo Ali
powinna kupić sobie jakieś korki do ćwiczeń. No a nawet dwie pary na zapas. Cóż
mnie też by się przydał ich nowy komplet.
Zadzwoniłam dwa razy do drzwi i czekałam cierpliwie. Jedna
minuta, dwie, trzy. Zbieganie po schodach.
-Jestem! Uff zdążyłam. To umm co robimy?
-Cześć. No na początek to może zobaczmy jaką masz kondycję.
Zgaduje że nie najlepsza. –Moja przyjaciółka kiwa głową z grymasem na twarzy.
–Dzisiaj będziemy biegać. Przebiegniemy trochę kilometra na obrzeża miasta. Sama
nigdy nie liczę ile ich jest. Wszystko skrótami. Tam jest boisko a obok niego
lampy. Będziemy mogły na nim spokojnie poćwiczyć beż nieproszonych gości.
–przytaknęła głową. A ja zlustrowałam ja
wzrokiem. –Musisz sobie kupić buty. Do biegania i koniecznie korki. W trampkach
też dasz radę. Ale twoje nogi się spocą. Do biegania na przykład takie jak moje
są lekkie, wygodne i przewiewne, dzięki czemu moje stopy się nie męczą i nie
pocą tak bardzo jak twoje będą za dwie godziny. buty do biegania
Ali patrzyła na mnie jak na debilkę, ale po chwili
przytaknęła i podążyła za mną truchtem w stronę obrzeż miasta.
Plecak mi ciążył. Najlepiej biegnąć bez niczego na plecach,
bo już czuje że się pocę niestety teraz już nic nie zrobię.
***
Dwie godziny później i kilka przystanków za nami. Właśnie dotarłyśmy
na miejsce a Ali jest skonana. No… nie zdycha dokładnie jakby nie miała wgl
kondycji, ale dobrej też nie ma. Mi potrzebna chwilka abym uregulowała oddech. Boisko
wyglądało przecudownie.
Dawno tu nie byłam ale nadal jest tu ślicznie. Drzewa są bez
liści i widać że ktoś się zajmuje boiskiem, bo trawa jest wykoszona a linie
czyli pole karne i granice boiska dokładnie obrysowane białą linią. Może i tu
jest jakiś klub? Choć podejrzewam że nie damski.
Zdjęłam plecak a zaraz za nim bluzę i bokserkę pozostając w
samym czarnym sportowym staniku. Wyciągnęłam piłkę oraz korki. Usiadłam na
trawię. Powietrze nie było ostre ani aż tak zimne na jakie się spodziewałam. Wiatr
owiał moją twarz a kilka kosmyków ze związanych włosów wymckneło się i
poleciało na moją twarz. Nie lubię tego więc sięgnęłam rękoma do włosów i
ściągnęłam gumkę. Włosy związałam jeszcze raz w wysokiego kucyka. Przebrałam
buty a sznurówki włożyłam do środka butów.
-El wstawaj. Wiem że jesteś zmęczona ale to jeszcze nie
wszystko. –Podeszłam do niej i chwyciłam za rękę ciągnąc do góry
-Matko jestem cała mokra. Ściągam tą bluzę. –Gdy została już
tylko w czarnej krótkiej koszulce.
-Dobra zacznę od umm może coś zaproponujesz? –Nie miałam
zielonego pojęcia jak zacząć. Od tak dawna z nikim nie grałam. Mam namyśli nie
licząc Krisa z którym nie grałam a tylko strzelałam. To nie była gra.
Dziwnie się czuję. Bo tak naprawdę muszę jej uczyć
wszystkiego od podstaw. Jak Matt mnie gdy byłam mała.
I właśnie w tej chwili pewna
myśl wpadła mi do głowy. „Jak Matt uczył
mnie”
To jest to.
-Albo wiesz zapomnij co mówiłam. Zaczniemy od prawidłowego
ułożenia ciała gdy kopiesz piłkę, strzelasz, podajesz. Za każdym razem twoje
nogi są w innej pozycji. Za każdym razem bierzesz większy mniejszy lub po
prostu minimalny zamach nogą i rękami. –Przeszłam jakieś na oko licząc 13
metrów. –Zaczniemy od celności. Ale najpierw musisz wiedzieć, że podając wewnętrzną częścią stopy jest o wiele lepiej,
oczywiście też są osoby podające zewnętrzną, ale to już są ludzie, które nie
zaczynaj od podstaw. Zawodowcy. Lup po prostu tak się nauczyli.-Powiedziałam
głośniej aby usłyszała.-A teraz spróbuj kopnąć piłkę do mnie. Na początek
lekko.
Zrobiła tak jak jej powiedziałam. Nogi ustawione prawidłowo
za to stopa nie równo, dlatego piłka potoczyła się 5 metrów ode mnie. –Coś
czuje że daleka droga przed nami. -Mruknęłam pod nosem.
***
Gdy w końcu Ali prawidłowo podawała do mnie piłkę nauczyłam
ją przyjmować. Jak by to… Na początku po prostu podniosła nogę a piłka pod nią przelatywała.
Śmiałam się do łez. Najpierw w miejscu potem w biegu ze strzałem do bramki. No
oczywiste było też to że choć do strzału miała odpowiednią postawę zamachnięcie
lecz nie potrafiła trafić do bramki. Wszystko tylko i wyłącznie wina iż patrzy
non stop na piłkę pod nogi. A nie gdzie strzela. Choć Ali szybko się uczy to
nauka nie będzie aż taka trudna na jaką wygląda. Niestety aby nauczyć ją
wszystkiego czego powinnam do tego czasu mamy za mało.
Tak myślę.