piątek, 10 stycznia 2014

Rozdział 5


Zjadłam szybko moje śniadanko. Poszłam do łazienki związałam włosy w wysokiego kucyka i już chciałam sięgnąć po tusz, ale nie. Nie. Jeśli przeczytał mój pamiętnik to pokaże mu prawdziwą mnie nie tą sztuczną, którą widuje codziennie w szkole. Tylko tą, która zawsze robi co chcę. Tak, którą jeszcze byłam 3 lata temu. Prawdziwą mnie. Moje soczewki też zostawię. Wczoraj mnie tak piekły oczy od płaczu , że dziwie się dlaczego dziś nie mam ich całych zapuchniętych. Przebrałam się w moje czarne do kolan spodenki, w których chodziłam grac nocami. Czarno-zieloną koszulką ze naszytym znaczkiem „Nike”. Czarna bluza z kapturem. Zajrzałam pod łóżko i wyciągnęłam paczkę, w której znajdowały się moje korki. W szufladzie znalazłam moją opaskę z naszyciem „forever”. Czarne korki z zielonym znakiem Nike spakowałam jak na ironię do czarnego plecaka, poczym wzięłam go i zeszłam na dół.


Postanowiłam nie brać auta. Pobiegnę.  Gdy wychodziłam z domu była 13:30. Jeśli będę wcześniej od niego rozciągnę się trochę.


*


Po 10 minutach truchtu znalazłam się pod szkołą. Pobiegłam ulicą trochę dalej i skręciłam w prawo. W las. Dobrze wiem, o jakie boisko mu chodziło. Gdy chciałam nauczyć się przewrotki Ali mi powiedziała, mogłabym tu przychodzić. Niestety trawa była po kolana i nie dałam rady. Wbiegłam pomiędzy drzewa i biegłam truchtem po wąskiej wydeptanej ścieżce aż dotarłam do wyznaczonego miejsca spotkania. Trawa była wykoszona. Pewnie to sprawka Krisa. Ale nikogo nie było. Popatrzyłam na zegarek. 13:53. Zostało trochę czasu

. Zdjęłam plecak położyłam obok a zaraz usiadłam i zaczęłam rozciąganie. Wyprostowałam nogi pochyliłam się i chwyciłam rękami czubki butów.

Zrobiłam moje stałe czynności do rozgrzania się a Krisa ani śladu. Podeszłam do plecaka i wyciągnęłam telefon. 14:36. Gdzie on do cholery jasnej jest?! Wiem, jaki jest. Zawsze się spóźnia, ale to nie jest randka ani spotkanie z kumplami. To jest ważniejsze.

Rozejrzałam się po okolicy. Nie idzie. Dobra Alex tylko kilka minut. Jeszcze raz się rozejrzałam do okoła. Po czym podbiegłam lekko do przodu robiąc gwiazdy. Stanęłam na nogach i znów się rozpędziłam, ale bardziej niż poprzednio. Wyskoczyłam najwyżej jak potrafiłam i zrobiłam podwójne salto. Stanęłam na nogach i z przyzwyczajenia zjechałam na nogach tworząc szpagat oraz podnosząc ręce do góry splatając przy samych końcówkach palców. Cóż minęło Prawie 10 lat odkąd wykonywałam układ a nadal pamiętałam ten urywek z niego. Położyłam obie dłonie przed siebie na trawę i uniosłam się na nich. Powoli zaczęłam podnosić nogi a po chwili stałam na rękach tworząc w powietrzu szpagat. Opuściłam nogi na ziemię i stanęłam. Brakowało mi tego. Nie tak bardzo jak piłki, ale brakowało.

Gdzie on jest?! Po co ja w ogóle tu przychodziłam? Po co?! Pewnie nawet nie miał zamiaru przychodzić! Dupek. Obróciłam i zobaczyłam jak ktoś idzie pomiędzy drzewami. Uff. Jeszcze kilka minut i by mnie zobaczył. A tak w ogóle to spóźnił się 40 minut. To właśnie jest Kris.

Usiadłam z powrotem na trawie i zaczęłam rozgrzewkę. Usłyszałam szmer, kroki, krótkie oddechy. To on. Nawet się nie oglądam. Nie chcę mu patrzeć w oczy. Nigdy jak do tond nie widział-prawdziwej mnie. Pokaże mu jaka jestem. W końcu po to tu przyszłam. . Ale co z moją obietnicą? Nie. Nie mogę tego zrobić. Nie. Nie.

-Alex? To ty?- Lekka obawa i jakby nadzieja była wyczuwalna w jego głosie.

Obróciłam się w jego stronę i wstałam. Staliśmy z jakieś 5 metrów od siebie.

-Tak to ja. –powiedziałam stanowczo. –o czym chciałeś pogadać.- patrzył na mnie dziwnie. Z niedowierzeniem. 

-Nie poznałem Cię. Wyglądasz… inaczej. Jak nie ty. –stwierdził.

-Tak. Ale w rzeczywistości teraz to ta prawdziwa ja. Nie tamta, którą widywałeś praktycznie codziennie w szkole przez ostatnie 3 lata.-przez cały czas próbowałam unikać jego wzroku patrząc gdzieś w bok.

-Wiesz ja nadal nie mogę sobie tego, że tyyy jesteś –zająknął się- nooo wieszzzz  tą Alex.
-Tylko tyle chciałeś mi powiedzieć? – spojrzałam na niego pewna, że nie ma już nic do powiedzenia. Ale mnie zaskoczył. Jego postawa mówiła że jest lekko zdenerwowany. Popatrzyłam na jego oczy. Niczym ocean. Gdy nasze oczy się spotkały spiął się i powiedział stanowczo:

-Nie.-przez cały czas patrzył wprost w moje oczy, a ja? Ja nie mogłam się  od niego odwrócić. Nigdy go takiego nie widziałam. Poważny, zdenerwowany, nie mogący wydusić słowa? Nie coś jest nie tak. -Chciałem Ci powiedzieć, że nikomu nie powiem. Twwój sekret jest u mnie bezpieczny.  – CO?!

Moje usta lekko się uchyliły, gdy wypowiedział te słowa.

-Chwila, chwila. Czy ty właśnie powiedziałeś, że mój sekret jest bezpieczny u Ciebie? Że niby w sensie nikomu nie powiesz? tak? Nikomu?- Pokiwał głową i dodał:

-Tak. Ale w zamian za moje milczenie chcę abyś się odwdzięczyła. –odpowiedział.

-Co chcesz w zamian? - Zapytałam już ostrożnie. Boje się. Cholernie się boje, co on może wymyśleć. Na jego ustach wykwitł jeden z tych chytrych uśmieszków. O nie.

-Chciałbym abyś dołączyła do szkolnej drużyny piłkarskiej.- mówiąc to patrzył w moje oczy. Powoli z lekkim zdenerwowaniem, z napiętymi mięśniami. Wyglądał tak poważnie.

-Nie. Wiesz jaką obietnicę złożyłam mojemu bratu. I nie zamierza jej złamać. –Lęk. To właśnie czułam Lęk przed grą nawet w tedy, gdy grałam sama w nocy. Nie chcę by ktoś jeszcze wiedział  kim jestem. Kim byłam.


-A co jeśli już złamałaś daną obietnicę?- Moje ciało momentalnie zesztywniało.



-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-


Taki krótki, ale biorę się za pisanie i jutro albo w niedzielę dodam dłuższy. :**


Alex


PS. Komentujcie Kochaniii. Podoba się? Może być? Jaśli macie jakieś zastrzeżenia chętnie przeczytam. I postaram się lepiej


W następnym Rozdziale:
-Jaką decyzję podejmie Alex?
-Ucieknie czy zostanie, aby porozmawiać ze znienawidzonym Krisem?
-A może... 

dowiecie się w następnym rozdziale. <3

wtorek, 7 stycznia 2014

Rozdział 4

Odsunęłam się od niego odrobinę. Nadal miał szok wymalowany na twarzy. Ręce opadały wzdłuż ciała a twarz miał bladą jak kreda. Tomas, podszedł do nas. Na jego twarzy też było widać szok. Poklepał Krisa po ramieniu a ten jakby wybudził się z transu. Zapanowała kompletna cisza. A ja zrozumiałam, że po mojej twarzy nadal płyną łzy, lecz już nie potokiem. Oddech mam spokojny.
Opanowany.

-Kris, Tomas myślę, że już sobie wszystko wyjaśniliście. Teraz na rozgrzewkę. Już- dodał Spring ostrzej. A ja? Ja po prostu wybiegłam z szatni niczym błyskawica.

Nawet nie wiem, jakim cudem tak szybko znalazłam się w domu. Ani trochę niezdyszana. Pomaszerowałam od razu do swojego pokoju. Pamiętnik schowałam pod łóżko i jak najbardziej przykryłam go poduszkami.

I co teraz? On wie. Poprawka chyba raczej oni wiedzą. No, jeśli Kris powiedział Tomasowi a na pewno powiedział mam podwójny kłopot. Co zrobić? Co zrobić?! Przecież jutro będę miała piekło w szkole! Głowa mnie boli. A łzy znów zaczęły lecieć strumieniami. Oddech nienaturalnie przyspieszył a ja cała zaczęłam się trząść.  Ze strachu z przerażenia. Wszyscy dowiedzą się o mojej tajemnicy. I co w tedy będzie? Co zrobię? Co? Znów się przeprowadzimy ? Znów uciekniemy? Nie mam pojęcia.

Nagle usłyszałam kroki. Momentalnie przez myśl przeszło mi, że to może być Kris. Ale nie, w drzwiach mojego pokoju pojawiła się moja najlepsza przyjaciółka-Ali. Nadal w dresach trzymająca dwie torby. Zostawiła je pod ścianą przy wejściu. Podeszła do mnie i tak po prostu mnie przytuliła. Nic nie mówiąc. I to właśnie jest najlepsza przyjaciółka nie zadaje pytań. Nic nie wie, ale i bez tego mnie przytula pocieszając. W jej ramionach uspakajam się.

-Alex, co się tam stało? – pyta. Uch wiedziałam, że w końcu nie wytrzyma i zapyta.

-Onn.. on czyyy.. czyyytał mójjj paa …paaamię….tenik-tylko tyle udało mi się powiedzieć.

-idź weź prysznic i uspokój się trochę. Potem mi powiesz, co się stało. Dobrze?
Pokiwałam głową na znak zgody, po czym podeszłam do szafki wzięłam świeżą bieliznę a potem do szafy. Czarne dresy i zieloną bokserkę.

Weszłam do łazienki i popatrzyłam na swoje odbicie. O Matko jak ja wyglądam?! Tusz rozmazany i spływający wraz ze łzami po policzkach. Biały podkoszulek mokry i lekko ubrudzony. Rozczesałam włosy i zrobiłam demakijaż.

Zdjęłam z siebie wszystko i weszłam pod prysznic. Ciepłą woda spływająca po moim ciele czułam się tak jak by spływał ze mnie cały ciężar z dzisiejszego dnia. Taka ulga. Wzięłam szampon i umyłam włosy zaraz potem umyłam swoje ciało pierwszym z brzegu żelem. Jak się okazało pokrzywowy. Och uwielbiam ten zapach. Jak i szampon pokrzywowy. Naturalne i jak dla mnie najlepsze. Gdy skończyłam wytarłam się a włosy owinęłam ręcznikiem. Ubrałam bieliznę, dresy i bokserkę.

Wychodząc z łazienki byłam na maxa wyluzowana i zrelaksowana. Ali stała przy mojej szafce. Tej jedynej, która jest przeznaczona na zdjęcia Matta i wszystkie nasze razem. Albumy poukładane pionowo a na przodzie jego zdjęcie. Zdjęcie mojego brata. Brązowe oczy ciemne gęste włosy opadające na bok i ten uśmiech. Zawsze chodził z uśmiechem nie zależnie od tego, co się działo. Zawsze mnie pocieszał. A teraz mam tylko mamę i Ali.

-Wiesz teraz, gdy tak na niego patrzę. Jesteś bardzo do niego podobna. Tylko te oczy, ale twarz, uśmiech nos. Identyczni.

-Moja mam też tak mówi. Powiedziała, że tak samo jak on zrezygnowałam z piłki tylko on bo już go nie cieszyła, nudziła a ja? Dla niego. – po policzku spłynęła mi jedna samotna łza, którą szybko otarłam wierzchem dłoni.

-Dobra. Dość tego Alex. Masz mi w tej chwili powiedzieć, jakim cudem den dupek Kris doprowadził Cię do płaczu. I nie, nie masz żadnych wymówek. Będę tu siedziała i czekała na wyjaśnienia.

Cóż jak ona się na coś uprze to do tego dąży aż tego nie zdobędzie. I właśnie, dlatego nigdy nie owijam w bawełnę, gdy z nią rozmawiam. I tak wie, kiedy kłamię.

-Dobra, ale słuchaj uważnie bo nie będę powtarzała tego dwa razy. – Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam mówić. – Zacznę od początku.-Popatrzyłam jej w oczy- Zaspałam a gdy w pośpiechu się pakowałam nie zauważyłam i włożyłam też mój pamiętnik. No a gdy Kornelia powiedziała Springowi w tedy dopiero do mnie dotarło, że Ten dupek Kris zawsze grzebie mi w torbie albo coś zabiera i chowa. Nie dziwię się, że wziął mój pamiętnik, bo na okładce jest napisane wielkimi literami „Pamiętnik”. A wiesz, jaki on jest. Pewnie pomyślał coś typu „ pewnie ma jakieś tajemnice” No wiesz a potem wykorzystał by to przeciwko mnie na oczach całej szkoły wyśmiewając mnie. Tyle ze to nie jest zwyczajny pamiętnik. Pisałam tam tylko i wyłącznie o moich uczuciach. Względem niego, Matta, piłki. Praktycznie na każdej stronie wspominam jak ciężko jest mi bez grania. Jak cierpię. Ale i jak długo udało mi się dotrzymać danego słowa bratu. Straciłam coś, co Kochałam. Matta, jako brata i piłkę jako moje życie. Którego nigdy nie zapomnę. Gdy wbiegłam do szatni on go czytał. A ile minut minęło odkąd wyszłyśmy 15? 20? Na pewno przeczytał coś z mojej przeszłości. Rozpłakałam się.-Patrzyłam Ali w oczy. Była zdziwiona. I czekała aż będę kontynuowała.- On nie powinien go czytać. Mógł go zabrać, spalić, schować, ale nie przeczytać. To jedyna rzecz, której nie powinien dotykać. Mógł zabrać z mojej torby wszystko oprócz tego. Nie panowałam nad sobą. Boje się, że wykorzysta mnie szantażując wyjawieniem mojej tajemnicy. Boje się tak cholernie się boje. Ten pamiętnik założyłam zaraz po śmierci Matta. Pisałam tam wszystko. Wszystko. Rozumiesz?  Jeśli przeczytał, choć o jedną linijkę za dużo, już po mnie.- Zamilkłam. Ale oczywiście nie powiedziałam jej o tym jak opisywałam tam pierwsze miesiące zaraz, gdy się tu przeprowadziliśmy. O tym jak mało, co nie popełniłam przez niego samobójstwa.

-Ali.-Popatrzyłam na Anią błagalnie- Mogła być mnie teraz zostawić samą. Proszę.

Patrzyła na mnie dalej ze zdziwieniem. No tak ona nie wiedziała, że pisałam pamiętnik. Nawet mama nie wiedziała. Podeszła do mnie przytuliła mnie. A po chwili już szła w stronę drzwi mojego pokoju. Przy wyjściu zabrała jedną torb i złapała za klamkę.

-Wszystko będzie dobrze Alex. Może Kris jest dupkiem. Ale myślę, że ma odrobinę rozsądku w głowię i nie zniszczy Ci życia tylko dlatego że przeczytał coś z Twojego pamiętnika. –dodała i zamknęła drzwi.

Podeszłam do łóżka położyłam się i zaczęłam myśleć.

Dobrze pamiętam, gdy zaczęłam się ciąć. Nie wiedziałam już, co robić. Nie pomagały głębsze cięcia i zaczęłam pisać w pamiętniku, jaką krzywdę Kris i śmierć Matta wyrządziły memu sercu. Te kartki były całe czerwone od krwi z nadgarstka rozmazane litery od łez płynących wtedy po policzkach. A jeśli Kris przeczytał właśnie te fragmenty? Sama nie wiem co o tym myśleć. Pisałam, że to przez niego. Przez śmierć brata. Przez to że jestem słaba i nie wiem jak o tym zapomnieć i tylko żyletka pomaga w zapomnieniu. Wtedy to żyletka była moją jedyną przyjaciółką.

Nie miałam siły na dalsze zamartwianie się na dalsze myślenie.

 I po prostu usnęłam.

*

Gdy rano  się obudziłam była już 7:50 czułam pulsujący ból głowy i brzucha.  No tak wczoraj nic prawie nie zjadłam nie licząc tego naleśnika rano. A głowa to pewnie od nadmiaru łez, które wczoraj wylałam. Ech nie mam siły iść dziś do szkoły. Dziś czwartek. Boje się. Boje się, że wszyscy już będą wszystko wiedzieć. Kris jest do wszystkiego zdolny. Napiszę tylko esa do Ali żeby się nie martwiła.




Siema Ali ;)
Nie będzie mnie dziś w szkole.
Przekaż profesor Trescott, że nie przyjdę do końca tygodnia.
Nie martw się. Jest dobrze dam sobie radę.



I po sprawie. A mamy i tak zawsze nie ma od rana, wiec nic nie musi wiedzieć.  I położyłam się jeszcze spać.

Była godzina 11: 20, gdy wstałam z łóżka. Przebrałam się w coś luźnego i poszłam do kuchni zrobiłam sobie tosty i kakao. Wzięłam wszystko na tackę i poszłam z powrotem do pokoju.

Laptop. Facebook. Wiadomości. Kris. Nadal się boje. Ale co mi da zwlekanie? Nic. Raz kozie śmierć.

Odłożyłam tackę na biurko. Usiada na krześle i otworzyłam laptopa. Po zalogowaniu ma Fb zobaczyłam trzy nieodebrane wiadomości. Wszystkie od Krisa. O. Mój. Boże.  Przejechałam kursorem myszki. Pierwsza wiadomość.


„Zmarnowałaś czas i swój talent.  Zrezygnowałaś dla swojego brata, ale zrezygnowałaś też dla wszystkich swoich fanów. Byłaś dla innych wzorem do naśladowania a także dla mnie. Widocznie myliłem się, co to Ciebie i to bardzo się pomyliłem.  Udawałaś tak po prostu. Tak jakby piłka była dla Ciebie niczym..”


A niech mnie! wysłana 2 dni temu.. Druga. Ta już z wysłana wczoraj.


„Nie wiem nawet, co napisać. Nawet nie wiem czy ty to ta Alex Morgan. Śmieszne. Sam nie wierzę w to, co piszę, ale… czy ty przeze mnie prawie nie popełniłaś samobójstwa?  - łzy stanęły mi w oczach. O matko Boska. On przeczytał. Nie. Tylko nie to. – Czy to co ja mówiłem aż tak Cię raniło że chciałaś sobie odebrać życie? Prze zemnie? Ja jestem nic nie wartym dupkiem, który znęcał się nad dziewczyną, która jak się dopiero dowiedziałem przeżywała jeszcze gorsze rzeczy ode mnie. „


Trzecia wiadomość


„Wiem, jak myślisz. Wiem, choć zawsze się kłóciliśmy. Nigdy nie rozmawialiśmy normalnie. Wiesz zawsze się zastanawiałem, dlaczego nie odpowiadałaś mi, gdy byłem dla Ciebie miły tylko strzelałaś do mnie wyzwiskami albo mówiłaś, jaki to ja jestem walnięty i pojebany, żeby wpadać na takie pomysły jak przyjaźń. Teraz rozumiem.  Chciałbym z Tobą porozmawiać. I nie myśl sobie, że odpuszczę. Jeśli ty nie przyjdziesz ja to zrobię. Przyjdę do Ciebie i jeśli mnie nie wpuścisz sam wejdę.  Będę czekał. Proszę przyjdź jutro o 14: 00 na stare boisko w lesie. Nikt nawet nie wie, że tam jest. Za szkołą w las polną drogą. Nikt tam nie chodzi. Mam nadzieje, że przyjdziesz. Mam Ci coś do powiedzenia.  Kris„


Kurwa. I co ja mam zrobić? Jeśli bym miała pójść musiałabym się zbierać za… yyy teraz. Niech to szlag. Zaraz mnie coś trafi. Nie mam zamiaru iść. A może jednak? No sam napisał on przyjdzie, jeśli ja tego nie zrobię. Uciekanie nic mi nie da tylko pokaże, jakiego mam cykora. Ale ja się naprawdę boję.

Do cholery jasnej nazywasz się Alex Morgan. Najlepszy napastnik 2007-2009 roku. Tamta Alex niczego się nie bała. Nawet, jeśli opadałam już z sił bo przeciwnik był zbyt silny nie poddawałam się walczyłam do końca często bywało że to właśnie mnie dawnej mnie wygrywałyśmy meczę.  Bo walczyłam do końca. Z kontuzją, z nadciągniętym mięśniem, zawsze zdziałałam cuda w ostatnich minutach meczu.
Pójdę. Spotkam się z Krisem wysłucham go i pokażę mu, że jestem nadal tak samo silna, tak sam utalentowana jak kiedyś i nadal jestem.


Ale co z moją obietnicą złożoną Mattowi? 



-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-


Dziękuje wam za komentarze. Nawet nie wiecie jak mi się zrobiło miło na sercu widząc to. No więc jeszcze raz bardzo dziękuje!! <3
Kocham Was.

Ps. Jeśli mogę was o to prosić a bardzo mi zależy chciałabym abyście po przeczytaniu zostawiali komentarze.

Alex