Zjadłam szybko moje śniadanko.
Poszłam do łazienki związałam włosy w wysokiego kucyka i już chciałam sięgnąć
po tusz, ale nie. Nie. Jeśli przeczytał mój pamiętnik to pokaże mu prawdziwą
mnie nie tą sztuczną, którą widuje codziennie w szkole. Tylko tą, która zawsze
robi co chcę. Tak, którą jeszcze byłam 3 lata temu. Prawdziwą mnie. Moje
soczewki też zostawię. Wczoraj mnie tak piekły oczy od płaczu , że dziwie się
dlaczego dziś nie mam ich całych zapuchniętych. Przebrałam się w moje czarne do
kolan spodenki, w których chodziłam grac nocami. Czarno-zieloną koszulką ze
naszytym znaczkiem „Nike”. Czarna bluza z kapturem. Zajrzałam pod łóżko i
wyciągnęłam paczkę, w której znajdowały się moje korki. W szufladzie znalazłam
moją opaskę z naszyciem „forever”. Czarne korki z zielonym znakiem Nike
spakowałam jak na ironię do czarnego plecaka, poczym wzięłam go i zeszłam na
dół.
Postanowiłam nie brać auta.
Pobiegnę. Gdy wychodziłam z domu była 13:30. Jeśli będę wcześniej od
niego rozciągnę się trochę.
*
Po 10 minutach truchtu znalazłam
się pod szkołą. Pobiegłam ulicą trochę dalej i skręciłam w prawo. W las. Dobrze
wiem, o jakie boisko mu chodziło. Gdy chciałam nauczyć się przewrotki Ali mi
powiedziała, mogłabym tu przychodzić. Niestety trawa była po kolana i nie dałam
rady. Wbiegłam pomiędzy drzewa i biegłam truchtem po wąskiej wydeptanej ścieżce
aż dotarłam do wyznaczonego miejsca spotkania. Trawa była wykoszona. Pewnie to
sprawka Krisa. Ale nikogo nie było. Popatrzyłam na zegarek. 13:53. Zostało
trochę czasu
. Zdjęłam plecak położyłam obok a
zaraz usiadłam i zaczęłam rozciąganie. Wyprostowałam nogi pochyliłam się i
chwyciłam rękami czubki butów.
Zrobiłam moje stałe czynności do
rozgrzania się a Krisa ani śladu. Podeszłam do plecaka i wyciągnęłam telefon.
14:36. Gdzie on do cholery jasnej jest?! Wiem, jaki jest. Zawsze się spóźnia,
ale to nie jest randka ani spotkanie z kumplami. To jest ważniejsze.
Rozejrzałam się po okolicy. Nie
idzie. Dobra Alex tylko kilka minut. Jeszcze raz się rozejrzałam do okoła. Po
czym podbiegłam lekko do przodu robiąc gwiazdy. Stanęłam na nogach i znów się
rozpędziłam, ale bardziej niż poprzednio. Wyskoczyłam najwyżej jak potrafiłam i
zrobiłam podwójne salto. Stanęłam na nogach i z przyzwyczajenia zjechałam na
nogach tworząc szpagat oraz podnosząc ręce do góry splatając przy samych
końcówkach palców. Cóż minęło Prawie 10 lat odkąd wykonywałam układ a nadal
pamiętałam ten urywek z niego. Położyłam obie dłonie przed siebie na trawę i
uniosłam się na nich. Powoli zaczęłam podnosić nogi a po chwili stałam na
rękach tworząc w powietrzu szpagat. Opuściłam nogi na ziemię i stanęłam.
Brakowało mi tego. Nie tak bardzo jak piłki, ale brakowało.
Gdzie on jest?! Po co ja w ogóle
tu przychodziłam? Po co?! Pewnie nawet nie miał zamiaru przychodzić! Dupek.
Obróciłam i zobaczyłam jak ktoś idzie pomiędzy drzewami. Uff. Jeszcze kilka
minut i by mnie zobaczył. A tak w ogóle to spóźnił się 40 minut. To właśnie
jest Kris.
Usiadłam z powrotem na trawie i
zaczęłam rozgrzewkę. Usłyszałam szmer, kroki, krótkie oddechy. To on. Nawet się
nie oglądam. Nie chcę mu patrzeć w oczy. Nigdy jak do tond nie
widział-prawdziwej mnie. Pokaże mu jaka jestem. W końcu po to tu przyszłam. .
Ale co z moją obietnicą? Nie. Nie mogę tego zrobić. Nie. Nie.
-Alex? To ty?- Lekka obawa i
jakby nadzieja była wyczuwalna w jego głosie.
Obróciłam się w jego stronę i
wstałam. Staliśmy z jakieś 5 metrów od siebie.
-Tak to ja. –powiedziałam
stanowczo. –o czym chciałeś pogadać.- patrzył na mnie dziwnie. Z
niedowierzeniem.
-Nie poznałem Cię. Wyglądasz…
inaczej. Jak nie ty. –stwierdził.
-Tak. Ale w rzeczywistości teraz
to ta prawdziwa ja. Nie tamta, którą widywałeś praktycznie codziennie w szkole
przez ostatnie 3 lata.-przez cały czas próbowałam unikać jego wzroku patrząc gdzieś
w bok.
-Wiesz ja nadal nie mogę sobie
tego, że tyyy jesteś –zająknął się- nooo wieszzzz tą Alex.
-Tylko tyle chciałeś mi
powiedzieć? – spojrzałam na niego pewna, że nie ma już nic do powiedzenia. Ale
mnie zaskoczył. Jego postawa mówiła że jest lekko zdenerwowany. Popatrzyłam na
jego oczy. Niczym ocean. Gdy nasze oczy się spotkały spiął się i powiedział
stanowczo:
-Nie.-przez cały czas patrzył
wprost w moje oczy, a ja? Ja nie mogłam się od niego odwrócić. Nigdy go
takiego nie widziałam. Poważny, zdenerwowany, nie mogący wydusić słowa? Nie coś
jest nie tak. -Chciałem Ci powiedzieć, że nikomu nie powiem. Twwój sekret jest
u mnie bezpieczny. – CO?!
Moje usta lekko się uchyliły, gdy
wypowiedział te słowa.
-Chwila, chwila. Czy ty właśnie
powiedziałeś, że mój sekret jest bezpieczny u Ciebie? Że niby w sensie nikomu
nie powiesz? tak? Nikomu?- Pokiwał głową i dodał:
-Tak. Ale w zamian za moje
milczenie chcę abyś się odwdzięczyła. –odpowiedział.
-Co chcesz w zamian? - Zapytałam
już ostrożnie. Boje się. Cholernie się boje, co on może wymyśleć. Na jego
ustach wykwitł jeden z tych chytrych uśmieszków. O nie.
-Chciałbym abyś dołączyła do
szkolnej drużyny piłkarskiej.- mówiąc to patrzył w moje oczy. Powoli z lekkim
zdenerwowaniem, z napiętymi mięśniami. Wyglądał tak poważnie.
-Nie. Wiesz jaką obietnicę
złożyłam mojemu bratu. I nie zamierza jej złamać. –Lęk. To właśnie czułam Lęk
przed grą nawet w tedy, gdy grałam sama w nocy. Nie chcę by ktoś jeszcze
wiedział kim jestem. Kim byłam.
-A co jeśli już złamałaś daną
obietnicę?- Moje ciało momentalnie zesztywniało.
-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-
Taki krótki, ale biorę się za
pisanie i jutro albo w niedzielę dodam dłuższy. :**
Alex
PS. Komentujcie Kochaniii.
Podoba się? Może być? Jaśli macie jakieś zastrzeżenia chętnie przeczytam. I
postaram się lepiej
W następnym Rozdziale:
-Jaką decyzję podejmie Alex?
-Ucieknie czy zostanie, aby
porozmawiać ze znienawidzonym Krisem?
-A może...
dowiecie się w następnym
rozdziale. <3