poniedziałek, 15 sierpnia 2016

Rozdział 15




Nadal stojąc w szoku patrzyłam na idących w moją stronę chłopaków. Przepraszam dwóch debili.

-Co. Wy. Tu. Do. Cholery.Jasnej.Robicie.? – Wycedziłam po przez zaciśnięte usta. Adrenalina wzbierająca się we mnie,  zaczęła buzować. I to nie w ten pozytywny tylko w   negatywny sposób.

Czułam dziwne nerwy przechodzące w moich żyłach. Takie dziwne, jakie nigdy nie doznałam. Niemiłe a jednocześnie niespodziewane i przyjemne.

Nie czekając na odpowiedź Krisa i Tomasa podeszłam szybkim krokiem do Al. Chwyciłam ją za nadgarstek i nie dbając o to że zostawiamy tam plecaki i piłkę skierowałam się w stronę ścieżki którą tu przyszłyśmy.

Po kilku chwilach usłyszałam szept mojej przyjaciółki.

-Uważasz że to dobry pomysł?- umilkła na chwilę a ja nie zwalniałam i nadal trzymając ją za rękę kontynuowałam nasz marsz. - nie chcesz nawet z Nim pogadać?

-Nim? To wszystko przez niego!  To jego wina. To on wszystko zaczął! Gdyby nie przeczytał mojego pamiętnika nic by się nie zaczęło. Nadal było by tak jak wcześniej.

Nawet nie zorientowałam się kiedy się zatrzymałyśmy i patrząc prosto w jej oczy, doszukiwałam się odpowiedzi. Odeszła kilka kroków do tyłu i odpowiedziała.

-Gdyby nie On. Nadal tkwiłabyś w kłamstwie. Nadal okłamywałabyś samą siebie. Nie byłbyłśmy tu. I nie myśl że nie widzę jak coraz częściej zaczęłaś się uśmiechać, nie to że się nie uśmiechasz. Ale twój szczery uśmiech i widoczne w oczach iskierki szczęścia sprawiają że i ja chcę się uśmiechać, a to dopiero początek Tego wszystkiego.-zatoczyła ręką okrąg. –Więc? Wszystko zależy od ciebie.


Jeśli tam pójdę będzie to wyglądać jak bym się poddała i chciała z nim z pogadać jakbyśmy się choć kolegowali. A tak nie jest. I chyba nigdy nie będzie.


-Wiesz że teraz już jest za późno. Gdybym chciała z nim grać zaczęła bym ostatnim razem. A nie teraz.

-Alex przestań iść pod wiatr! Ogarnij się! Nie rozmawiając z nim pokazujesz mu że Ci nie zależy na grze. Wiesz jak on myśli. Sama to zaczęłaś i nie wywiniesz się z tego tak łatwo. Tak czy nie on dużo namieszał w twoim życiu i nie wieże że nie chcesz się na nim zemścić. Choć odrobinę.- Alison popatrzyła na mnie błagalnie.


Nie spodziewałam się po niej takich słów. Nawet nie wiedziałam że ona tak to postrzega. Uważałam że jeśli pozwolę Krisowi wejść ponownie w moje życie znów skończy się to tak samo. Ale przecież ja nie jestem już taka słaba jak wcześniej. Nie jestem już tą samą osobą co wcześniej. Zmieniłam się. I to właśnie ta zmiana pozwoliła mi być tym kim tak naprawdę zawsze byłam , ale nikomu nie pokazywałam prawdziwej mnie. Tak długo się ukrywałam. Tak mnóstwo czasu straciłam. I choć uważam tego pieprzonego gnojka za osobę niegodną mojego zaufania, jest już za późno na zmianę. Wszystko zaczęło się od mojego pamiętnika i choć Kris wygadał Tomasowi o mnie, nikomu innemu nic nie powiedział. Nikt nie wie. Zawsze się z nim kłóciłam i zawsze, nawet najmniejszy szczegół który mógł mnie ośmieszyć rozchodził się poszkolne błyskawicznie. To zachował dla siebie.


Nie wiem jakie są jego prawdziwe intencje. I choć nigdy mu tego nie powiem. Dzięki niemu wiem już co straciłam. I powinnam mu za to podziękować. Ale to się raczej nigdy nie stanie.


W prędkości światła chwyciłam Al za nadgarstek i zaciągnęłam a boisko.

Ale nie spodziewałam się tego że oni będą siedzieć pod bramką i gadać! Serio?! Moje myśli
zaczęły wirować.
Gdy na nich popatrzyłam Kris siedzący twarzą do nas skierował swoje oczy na wprost mnie. Przez jego przeszywające spojrzenie przeszły mnie ciarki. Przerwał swoją rozmowę z Tomasem, której z tej odległości nie mogłam usłyszeć. Obaj wstali z trawy i patrząc na nas dalej stali obok bramki.

-Wiedziałem że wrócicie. – na jego ustach wymalowany był  złośliwy uśmiech. Ta pewność w jego słowach mnie zdziwiła. Skąd on mógł to wiedzieć do cholery?

Gdy to usłyszałam, aż chwyciłam Al mocnej za nadgarstek.

-Nie myśl że Twoja gadka szmatka przekona mnie do zakumulowania się z wami. – puściłam Al. I skierowałam się z nią u boku w ich kierunku. Gdy przed nimi stanęłyśmy odezwałam się jak dla mnie nie zbyt pewnym głosem.- Wiem czego chcecie. I zgadzam się na to tylko i wyłącznie dlatego że nie mamy z kim innym poćwiczyć.

Z jego twarzy nie schodził uśmiech jedyne powiększał się . Odpowiedział mi z lekką chrypką.

-I tego chcecie? – jego głos stał się szyderczy.-Nie macie z nami szans. Widziałem czego próbujesz jej nauczyć. –Jego wzrok przesunęło się pomiędzy mną a Alison.- Nie uda Ci się. Dziewczyny nie potrafią się tego tak szybko nauczyć. Nie będę już mówił o jej kondycji.

Przeszyłam go groźnym spojrzeniem. Jak on śmie tak o nas mówić! A zwłaszcza o mojej przyjaciółce!

-Może i jesteśmy dziewczynami i Alison nie jest zawodowym graczem a dopiero się uczy, ale w przeciwieństwie do pewniej osoby, potrafi oderwać wzrok od piłki podczas biegu.

Oboje wiedzieliśmy że mówiłam o nim. I choć już opanował swój zły nawyk wiem że w stresie może do niego wracać. Nie tak łatwo pozbyć się starych przyzwyczajeń.  

Jego uśmiech zniknął a z jego twarzy mogłam wyczytać tylko i wyłącznie złość. Przymknął na chwilę oczy i zacisnął mocno usta. Był zły. Nie on był wkurwiony.

Czekałam tylko i jedynie na jego wybuch. Ale tego co zrobił naprawdę się nie spodziewałam.

Zauważyłam gdy jego oddech stał sie szybszy, ale po chwili uspokoił się i jak za dotknięciem magicznej różdżki na twarzy wykwitł uśmiech odsłaniający jego idealnie proste i białe zęby. Ten uśmiech był szczery i aż zdziwiłam się gdy dostrzegłam w jego oku błysk.

- Chce Cię zobaczyć w akcji Alex. – Jego głos był jeszcze bardziej zachrypnięty niż wcześniej. A moje imię wypowiedział wolniej i bardziej dosadnie. Poczułam jak po moim ciele przechodzi dreszcz ekscytacji. Tym jednym zdaniem już mnie miał.  Te słowa powiedział ostatnim razem a potem tłumaczył się o jaką akcje mu chodzi. Był zawstydzony.  Wtedy pierwszy raz od bardzo dawna, widziałam jego prawdziwą twarz. 

On jest niewyżyty seksualnie i choć ma opinie 3Z(zwieść, zaliczyć,zostawić) dziewczyny nadal go uwielbiają.

Gdy powiedział te słowa z radością na twarzy aż się przestraszyłam. Miał mnie. Miał mnie do tego stopnia że aż wybuchłam niepohamowanym śmiechem gdy oni pozostali poważni.

Chwyciłam się za brzuch i nadal śmiałam. Rozluźniając przy tym tą napiętą atmosferę. Aż usta zaczęły mnie boleć. Gdy w końcu się uspokoiłam nawet na wcześniej poważnej twarzy Tomasa dostrzegłam cień uśmiechu. Chichot Alison zwrócił moją uwagę. Gdy na nią spojrzałam, uświadomiłam sobie że nie przyszliśmy mu tutaj gadać tylko grać.

-Dobra ruszcie dupy. – Popatrzyłam na chłopaków wyczekująco. – To się tyczy tylko was. My już jesteśmy godowe.

-My też. – Odpowiedział na moje słowa Tomas. Ale.. co? Jak?

Zlustrowałam ich wzrokiem. Obaj mieli na sobie czarne dżinsy. Kris czarną bluzę z niebieskimi rękawami do tego korki a Tomas  zwyczajnie całą szarą bluzę i buty wow… też korki. Dość dziwnie wyglądali w takich strojach. Oni zazwyczaj grają w krótkich spodenkach i koszulkach z krótkim rękawem. Nawet w taką pogodę jak teraz. Nie jest zbyt zimno, ale żeby od razu bluzy i najbardziej niewygodne spodnie do grania na świecie?  Nawet nie mają przy sobie plecaków z ciuchami na zmianę.  I oni chcą z nami gra? Tylko buty mają dobre. Co oni kombinują?

-Jak macie zamiar grać w tych wściekle obcisłych spodniach? –  Odezwała się Alison obok mnie. Myślimy o tym samym. Uniosłam brwi do góry w zdziwieniu.

Oni jedynie popatrzyli na siebie z szatańskimi uśmiechami i jak gdyby nigdy nic zaczęli ściągać swoje spodnie. Otworzyłam swoje oczy szerzej w szoku. Już myślałam że ujrzę bokserki obydwu, gdy zauważyłam jasno zielone kolory charakterystyczne dla naszej męskiej drużyny piłkarskiej. Gdy już obaj jedyne co mieli na sobie to stroje do gry nie patrząc na nas. Nadal stałyśmy w miejscu zaskoczone i pomysłowością. Zaczęli się kierować na drugą połowę boiska zgarniając po drodze piłkę.

Po otrząśnięciu się z lekkiego szoku obróciłam się w stronę Alison.

-Musimy mieć jakiś plan. – popatrzyłam na trochę wystraszoną twarz Alison.- Serio teraz się boisz ?

-Przecież oni są o wiele lepsi ode mnie! – Podniosła odrobinę głos  unosząc ręce do góry.- nie mam szans z dziewczynami z drużyny a co dopiero z chłopakami! I to z atakującym i pomocnikiem!

-Hej, hej uspokój się- podeszłam do niej i chwyciłam ją za ręce. -daj spokój. Przecież nie zrobią Ci krzywdy.-chociaż gdy obróciłam na chwilę głowę w ich kierunku dodałam.-chyba.

Al się wzdrygnęła.- Sama widzisz. Nie mamy z nimi szans!

-Alison Brown chyba zapomniałaś z kim rozmawiasz. Jeszcze chwilę temu byłaś za tym aby z nimi zagrać a teraz masz pietra ? To ty mnie namówiłaś abym Ci pomagałam opanować piłkę. Razem trenowałyśmy. Wystarczy że będziesz dobrze do mnie podawała. To wychodzi Ci świetnie. – chwyciłam ją za ramiona pocieszająco – wiem że to trudne ale gdy będziesz przy piłce a na wprost Ciebie będzie stał Tomas lub Kris po prostu kopnij piłkę w stronę bramki najmocniej jak potrafisz.

-Jeśli wcześniej nie padnę na zawał. –wtrąciła- Boje się z nimi grać. Do tego jestem do dupy w grze.- Serio? Teraz mi to mówisz?

Teraz już nic nie zdziałam, przecież nie zrezygnuje tak nagle. Wyszła bym na tchórza. A do tego nie mogę dopuścić. Do tego za bardzo się nakręciłam na tą grę. Jedyne co mogę to podbudować jej samoocenę

-Długo będziecie jeszcze gadać?! – Usłyszałam głos Tomasa z oddali.

-Jeszcze minuta! – odkrzyknęłam. Nie patrząc w ich stronę. Po czym zwróciłam się Ali.

-Słuchaj.  Ja też się bałam grać z lepszymi ode siebie. Ale dzięki porażką doszłam tak daleko. A ty wcale nie jesteś do dupy.- pokręciłam przecząco głową i spojrzałam w jej niebiesko szare oczy.-zrobiłaś dużo postępów jak na tak krótki czas. A jeśli będą mieć zbyt dużą przewagę nad piłką i obaj będą biec w stronę naszej bramki po prostu biegnij w stronę ich bramki. Dobra.

-ech- odetchnęła. –Dzięki. Dobra z Ciebie przyjaciółka.- Uśmiechnęłyśmy się do siebie.

Damy rade. Damy rad. Na pewno damy radę.

Czemu oni do cholery mają piłkę?!

-Hej! My zaczynamy! – obaj obrócili się w naszą stronę. Staliśmy już na środku boiska. Mierząc mnie wzrokiem.

-Niby dlaczego? – Kris przekrzywił lekko głowę w bok. – Aaaa, może dlatego że jesteście dziewczynami ? Czy może dlatego że jesteście słabsze?

Czułam jak adrenalina wrze w mojej krwi. Nikt od dawna tak bardzo mnie nie wkurzył. Nie byłam tak wkurzona nawet wtedy gdy czytał mój pamiętnik, gdy z nim grałam… On wiedział co mówi. Chciał mnie zdenerwować. I udało mu się to. Na Maxa.

Jego uśmiech satysfakcji wkurwiał mnie jeszcze bardziej.

Wiedział że nie wiem co powiedzieć, więc odpuszczę. On zna mnie lepiej niż przypuszczałam.

-Więc zaczynajmy. –powiedziałam przez zaciśnięte zęby.

Zaraz się na nim zrewanżuje.


Tomas podał piłkę do Krisa rozpoczynając grę.  Ja stałam naprzeciwko Krisa czekając na jego ruch. Kątem oka spostrzegłam Alison która podbiegłą do Tomasa osłaniając go.

Znów patrząc na te błękitne oczy, zdałam sobie sprawę, że tym razem pokaże mu na co  mnie naprawdę stać. On też spoglądał na moje oczy ale naglę speszony moją  natarczywywością spuścił swój wzrok na piłkę.

Nie muszę znać swojego przeciwnika tak dobrze jak Krisa żeby wiedzieć co zrobi. On jest taki przewidywalny. Zbliżyłam się do niego jeszcze bliżej i właśnie wtedy obrócił się na prawej stopie robiąc obrót z piłką o 180  stopni i zaczął biec w stronę naszej bramki. Jest szybki. Ale nie szybszy niż ja. Wślizg. To jedyne co mi teraz chodziło po głowie. Zemszczę się odbierając mu piłkę w sposób w jaki by się nie spodziewał. Co prawda dawno go nie robiłam. Miejmy nadziei że nic sobie ani jemu nie zrobię. W końcu jestem mistrzem. Co mogłoby pójść nie tak?

Alison zaczęła biec za Tomasem do naszej bramki. Biegłam zaraz za Krisem. On zaczął zwalniać pewnie wyczuwając dobry moment na podanie.

I to był ten moment. Piłka byłą w idealnej pozycji do przejęcia po przez wślizg. Wzięłam mocny zamach jedną nogą zniżając się do ziemi. To był właśnie ten momęt, w którym Kris postanowił biec dalej do bramki. Zmieniając swoją postawę. Więc zamiast trafić w piłkę,  podcięłam jedną nogę Krisowi.

Przez mój nieudany wślizg, oboje wylądowaliśmy na chłodnej trawie wpatrzeni w swoje oczy.

Z  tak bliska mogłam dostrzec że jego oczy nie mają oni odrobiny przebarwienia. Tak jak moje są idealnie zielona jego są idealnie niebieskie. I choć często widzę jego oczy w gniewie, teraz widziałam tylko i wyłącznie oczy szeroko otwarte w zaskoczeniu i szoku.

W kilka sekund zrozumiałam że oboje leżymy na trawie. i to jest bardzo ale to bardzo dziwne. Teraz jestem jeszcze bardziej wkurzona niż wcześniej.

-A jednak na mnie lecisz. I to dosłownie!- Zaśmiał mi się w twarz oddaloną o kilka centymetrów. Czułam jak jego mięśnia napinają się. To było dziwne uczucie.

-Złaź ze mnie. –Powiedziałam stanowczo, nadal patrząc w jego oczy.

-Nie mogę.-Powiedział rozbawiony.

-Niby dlaczego? Złaź i to już!

-Kochanie.- powiedział spokojnie. A mnie znów przeszły ciarki na jego słowa skierowane do mnie. – nie mogę z Ciebie zejść, bo to ty leżysz na mnie.

Momentalnie poczułam jak moja twarz robi się czerwona ze wstydu.  Wyszłam na idiotkę. Byłam tak zapatrzona w jego twarz że nawet nie zauważyłam kto na kim leży?! Jak głupia jestem?


-***-

Pozdrawiam :*

niedziela, 19 czerwca 2016

Rozdział 14




-No i co wymyśliłaś?
-Ale o co Ci chodzi? – O co jej chodzi?
-O to mi chodzi co nie chodzi. – Serio?
-Weź nie owijaj w bawełnę i mów w tej chwili o czym gadasz! – Alison popatrzyła na mnie karcąco. Zresztą ostatnio coś często tak na mnie patrzy.
-Ja?!  Przecież to ty jak głupia szepczesz dziwne słówka pod nosem, uśmiechasz się jak mysz do sera patrząc przez okno na trening chłopaków i przede wszystkim nie zwracając od 10 minut na mnie uwagi!
Faktycznie minęło już 2/4 przerwy obiadowej.
Ale przecież ja.. tylko patrzyłam jak on gra. Poprawka. Patrzyłam jak grają na boisku Ci wszyscy chłopcy . Tak, tak właśnie było. Wcale nie przyglądałam się Krisowi i jego postępach jakie poczynił w grze. Ugh! Miałam o nim nie myśleć!  Mam ochotę w coś uderzyć! Nieeee, lepiej byłoby kopnąć.
-Halooo? I znów to robisz?! –Przechyliła głowę lekko w prawą stronę-Ale teraz uśmiechasz się jakbyś chciała kogoś pobić.
-Alison. Trafiłaś w samo sedno.

(dop.aut. chodzi o to że chłopcy z drużyny często grają podczas przerwy obiadowej na boisku przed szkołą, oczywiści gdy pogoda jest w miarę ładna)


***


-I co ? – Moja najlepsza i jakże wkurzająca przyjaciółka zagadała do mnie podczas gdy szłyśmy  na boisko w lesie. Dziś ładna pogoda i jest ciepło wiec pewnie będziemy tam długo siedzieć.
-Co? Co?
-No, zmienił się coś? –AL. Zaraz Ci coś zrobię.
-Ale o co Ci chodzi? Albo o kogo?
-Aaaaahh  z Tobą to trzeba jak z dzieckiem. Trzeba tłumaczyć dosadnie! – Kobieto mów o co chodzi a nie owijaj w bawełnę.
-To powiesz o co Ci chodzi?
-Nie! Sama się domyśl!
-Al. Wkurzasz mnie. Nie owijaj w bawełnę!
- Nie! Powinnaś to wiedzieć! – Alison popatrzyła na mnie wilkiem i dodała-Naprawdę! Co z tobą?
Podniosłam jedną rękę (w drugiej trzymałam pod pachą piłkę) i chwyciłam się za czoło w geście porażki. Pewnie chodziło jej o Krisa. Nie. Nie myśl o nim Alex !
-Alison jestem dziewczyną. Ale naprawdę czasami nie rozumiem co Ci chodzi po głowie! A tak serio, to czuje się jakby nas ktoś obserwował.
Alison popatrzyła na mnie i zaraz zaczęła się rozglądać wraz ze mną po domach.
-Ta. To pewnie ta staruszka w tamtym oknie. – Chwyciła mnie za ramie i pokazała ręką na dom za nami. –Patrz jak nas obserwuje. Jak by nigdy nie widziała dwóch dziewczyn.

Skręciłyśmy w leśną ścieżkę i po kilku sekundach byłyśmy na naszym prowizorycznym boisku. Rzuciłam piłkę w stronę bramki. Obie zdjęłyśmy plecaki i siadając na trawie zamieniając nasze obuwie na korki. Podniosłam się i biorąc oba plecaki skierowałam się za bramkę. Rzuciłam je koło słupka.

-Najpierw rozgrzewka. Trzy kółka  i rozciąganie! – Zawołałam w stronę Al. – Podbiegłam w jej stronę i powiedziałam już normalnie. – nie opieprzaj się. – nie odpowiedziała mi. Tylko patrzyła się w stronę lasu. A dokładniej na ścieżkę którą tu trafiłyśmy. Chwyciłam ją za łokieć – Choć.
I zaczęłyśmy biegać. TA cisza ze strony mojej przyjaciółki mnie wykończy.
-Wiem żę zawsze Ci mówiłam że podczas bieganie nie powinno się gadać. Ale ta Twoje cisza jest wkurzająca.
Brunetka poprawiła wypadające włosy ze swojego kucyka nie patrząc na mnie wcale. Znów porażka. Wiedząc że ona wcale nie będzie ze mną rozmawiać bo jest wielce ‘obrażona’ zwolniłam odrobinę i zaczęłam biec za nią.
 Właśnie przebiegłyśmy jedno kółko a ja zauważyłam zmianę Al . Zawsze już w połowie pierwszego kółka była zdyszana. A teraz jej oddech jest miarowy. Nie spociła się tak jak jeszcze miesiąc temu po kilku minutach biegu. Jej postawa jest inna. Wcześniej nie zwracałam uwagi na szczegóły. Ale teraz mogę powiedzieć że ona cała się zmieniła. Od ciuchów po sam charakter.

Cóż ja też się zmieniłam. A wszystko przez. Krisa.
Krisa-Dupa-Thompsona


Po bieganiu i po dwudziestu minutach rozciągania nadal się zastanawiałam co jest łatwe a bardzo przydatne w grze? Tak aby Alison i dobrze to zrozumiała i dobrze wykonała. Może na początek zrobimy to co zawsze? Najpierw drybling, potem podawanie, strzelanie? Nie, powinnyśmy się skupić na jednym. Aby robiła jedną rzecz dobrze a nie każdą po kolii dziadowo. Ale co? Alison zawsze dobrze strzelała. Jej celność była do dopracowania. Ale i tak mocno i w miarę szybko podaje piłkę. Tak więc byłaby dobra na obronie, ale też osobą która kończy akcje. Choć nigdy nie grała w piłkę i nigdy nie chciała zacząć. Zaczyna przewidywać gdzie kopnę piłkę aby jej podać a to już jest coś. Ale co to jest gra w dwójkę ?  Kurde przydałoby się abyśmy zagrały w jakimś małym meczu. Nawet trzy na trzy, żeby sprawdzić czy nie tylko moje podania potrafi przewidzieć.

Poczułam jak przypuszczam-piłka uderza w w tył mojej głowę. Aż się zachwiałam bo to nie było aż takie słabe.
-Ała! - Powiedziałam pod nosem.
-O matko Alex! Głucha jesteś?! – Obróciłam się i spostrzegłam kilka metrów ode mnie brunetkę która na mnie wrzeszczała.- Wołałam do Ciebie! –Zawiesiła się na chwilę i popatrzyła mi w oczy. –No i sorry. Nie chciałam tak mocno.
-Czemu celujesz mi w głowę? – Spytałam. Pewnie chciała się odpłacić za wcześniej.
-Wcale nie celowałam Ci w głowę. – Zaprzeczyła kiwając głową. Zamyśliła się na kilka sekund i znów dodała- Znów mnie nie słuchałaś! Matko! Co się z Tobą ostatnio dzieje? Chodzisz zamyślona jak nie wiem co!
-Tylko myślałam co by tu teraz poćwiczyć. – Popatrzała na mnie z lekkim zdziwieniem. Pewnie myślała że jak zawsze będziemy robić to samo. Podeszłam do niej kilka kroków, bo przecież nie będę się do niej darła. – Chciałabym poćwiczyć z Tobą coś w czym jesteś dobra. Pamiętasz jak mówiłam że jesteś niezła z cielność i kopami piłki. – Pokiwała głową zgadzając się ze mną.-no właśnie. Niezła. Chcę abyś była jeszcze lepsza. Abyś wiedziała jak wykorzystać okazję. Nawet jeśli nie jesteś dobra w dryblingu a przed zdobyciem bramki dzieli cię dwójka obrońców.

-Przecież wtedy nawet nie miałabym szans na przedostanie się z piłką do bramki.- Wtrąciła się do mojej wypowiedzi. A ja uśmiechnęłam się przebiegle.

To mój żywioł. Choć wątpię aby dali ją od razu na atak czy pomoc. Ale jako obrońca może wychodzić pod bramkę przeciwnika gdy jest rożny czy nawet głupi karny. Często zdarzają się wpadki w takich zagraniach. Zawodników jest wtedy najwięcej w jednym miejscu – pod bramką.

-Są momenty w grze gdy prawie wszyscy zawodnicy są w jednym miejscu . Czy pod naszą bramką czy pod przeciwnika. Obie okazje są dobre. Tylko trzeba wiedzieć co zrobić. To są okazje do zdobycia bramki, ale w większości ludzi nawet zawodowcy  marnują takie okazje. Trzeba to wyćwiczyć. I tego właśnie chce Cię nauczyć.

Nadal patrzyła na mnie jak na wariatkę.

-Serio? Przecież ja sobie nie poradzę z przejściem jednego zawodnika. A co dopiero dwóch czy więcej! Jedyne co mi wychodzi to zwód!  - Stwierdziła podnosząc ręce do góry i splatając je pod piersiami.
-A kto tu powiedział o kiwaniu ? Ważne abyś nauczyła się strzelać piłkę gdy jest w powietrzu. – I to jest bardzo przydatne.
-Ale po jaką cholerę? Naucz mnie czegoś innego. Sama wiesz że jestem do dupy z twoimi skomplikowanymi planami. Nigdy nie mogę rozgryźć o co Ci chodzi po głowie.
Obróciłam się na pięcie i wróciłam po piłkę podbijając ją i łapiąc w dłonie. – Robimy tak jak mówię! Zobaczysz to się bardzo przyda!
Al wciągnęła głośno powietrze i zaraz wypuściła je z gwizdem. Popatrzyłam na nią kątem oka i sobaczyłam jak zrezygnowana kręci głową.
Podeszłam w stronę bramki aby utrudnić zadanie Al.
-I tak gdybym Cię namawiała Bóg wie ile czasu. I tak wyszło by na Twoje. Prawda? – Spytała. Ona mnie zna jak nikt inny.
-Jestem aż tak bardzo przewidywalna?
-Jesteś Dla mnie jak otwarta księga. – otworzyłam szerzej oczy ze zdziwienia.  Mama zawsze mi powtarzała że nie wiadomo czego się po mnie spodziewać . Bo zawsze ją zaskakuje. – Która jest pisana hieroglifami.
I właśnie w tan oto sposób wybuchłam śmiechem jak wariatka zginając się w pół i wypuszczając piłkę z rąk.
-Ha ha ha. Bardzo śmieszne Alex. Serio. Zawsze gdy już myślę że wiem co byś zrobiła w danym momencie. Ty – pokazała na mnie palcem- robisz coś co wychodzi poza moje wyobrażenia.
-Aż tak bardzo Cię zaskakuję? – Spytałam z czystej ciekawości.
-Taaakkkk! – Przewróciła oczami.- A teraz czy możemy już zaczynać? Straciłyśmy za dużo czasu na gadanie.
-Dobra, dobra. Możemy zaczynać. Ale wiesz co robić?
Alison wypuściła powietrze z ust i popatrzyła na mnie wyczekująco. – no mów w końcu.
-Już.. będę stała na bramce aby utrudnić Ci zadanie. Wiem jak to jest na początku. Gdy próbujesz trafić idealnie w bramkę patrzysz się na bramkarza i trafiasz w niego. Trudno jest się odzwyczaić od nie patrzenia w tym wypadku na mnie, bo to robisz naturalnie. Zazwyczaj bramkarz ma słabą stronę, zazwyczaj gdy podaje zawodnikowi piłkę robi to jedną ręką i to tą którą ma bardziej sprawną. A to automatycznie oznacza że ta druga jest słabsza. No chyba że jest na prawdę bardzo dobrym bramkarzem. Yy y.. więc kop w róg bramki. Tuż pod poprzeczką. No teraz akurat będzie to prawy róg od Twojej strony. Będę podawała ci piłkę rzucając do góry. Wiem że to trudne ale musisz dobrze wycelować. – Mówiąc patrzyłam jej prosto w oczy.
-Ale wiesz że ja jestem do..
-Tak wiem. Ale wszystko da się wyćwiczyć.  Spróbujmy. Okej?
-Dobra to dawaj!

Oddaliła się ode mnie jeszcze o kilka metrów.  A ja podbiłam piłkę i kopiąc lekko piłkę do góry zaczęła spadać centralnie przed nią. Alison była skoncentrowana na piłce, ale tuż przed kopnięciem jej usta wygięły się w uśmiechu a piłkę kopnę tak mocno i prawie celnie że poleciała tuż nad mną w stronę lasu wpadając w gęsty las. Popatrzyłam za nią aby wiedzieć gdzie iść. Choć las wydawał się ciemniejszy niż gdy tu szłyśmy.
Po chwili  usłyszałam głos.
-Mówiłam że jestem do dupy. – Przewróciłam oczami i zaczęłam się kierować po piłkę w stronę lasu.
-Przynajmniej trafiłaś w piłkę. – puściłam jej oczko.

I właśnie wtedy, gdy zaczęłam wchodzić powoli w gesty ciemny las, usłyszałam hałas łamanych gałęzi i szelest opadniętych liści. Coś jak by uderzenie o pień drzewa.

Piłka przeleciała centralnie koło mojej głowy ani że szybko ani nie wolno. Wystarczająco abym wystraszyła się nie na żart.

I wtedy zobaczyłam dwie  tak dobrze znane mi postacie z kpiącymi uśmieszkami na ustach wychodzące z lasu.

-Możemy się przyłączyć?


I ten pieprzony tak mi znany zachrypnięty głos.



sobota, 13 lutego 2016

Rozdział 13




Na naszym wspólnym treningu w sobotę widziałam jak AL naprawdę daje z siebie wszystko, aby nauczyć się kontroli nad piłką. Każde kopnięcie było inne. I choć ona bardzo szybko się uczyła do tego potrzeba dużo treningu i czasu. A my go nie miałyśmy.  No nie miałyśmy go zbyt wiele. Eliminacje zbliżały się.

Nasza damska drużyna na tle innych szkół była słaba. Nie dlatego iż inne drużyny były słabe, tylko dlatego że praktycznie treningi miały dwa razy w tygodni a raz to piątek. Czyli jeden bo piątki pewnie opuszczają. Trener jest do dupy i nie umie dobrze ustalić grafiku przebiegu treningu. Dziewczyny same w sobie są nawet dobre ale nie potrafią się zgrać z cóż przeciwniczki są od nich silniejsze bo w przeciwieństwie do naszej drużyny trenują cała drużyną a nasza cóż rozpada się.


*-*-*

-No! Masz mi nie dorównać tępa, ale zastąpić drogę i zatrzymać! – Właśnie w niedzielny wieczór trenowałam razem z Ali na boisku oświetlonym lampami. Eliminacje już w Grudniu. A nasze treningi dopiero ruszyły. Nie wiem jak pójdzie w prawdzie Al. Daje z siebie wszystko i też nie mogę jej przemęczać bo będzie miała kontuzje lub ach czemu ja zawszę myślę o najgorszym? Czemu?

-Alex zróbmy przerwę! Proszę!  - Ali podbiegła do mnie i usiadła na trawię, którą zaczynała pokrywać rosa. – Jest już dawno po 19 powinnyśmy się już zbierać. Wiesz moja mama nic nie wie że trenuje z Tobą . Myśli że codziennie chodzę uczyć się do biblioteki bo mamy ciężki okres w szkole. I wiesz co? Nadal mi  wierzy ! Ciekawe ile czasu minie aż się skapnie co tak naprawdę robię w wolnym czasie – Jaj ojciec był na luzie ale za to matka Maria była jakby to powiedzieć  bardzo nadwrażliwa na punkcie czystości i mody? Zawsze dbałą o Al. Jak o małą dziewczynkę traktowała ją jak dziecko i ciągle chodziła na zakupy. W końcu gdy Alison zaczęła się ze mną kolegować zbuntowała się i oświadczyła mamie że albo będzie ubierała się tak jak ona sama chcę albo obetnie włosy na pazia, w których nawiasem mówiąc byłoby jej brzydko. Zawsze miała długie włosy a gdy była mała w krótkich było jej brzydko od tamtego czasu nigdy nie ścinała włosów. Tak mi tylko mówiła. Mama w końcu się zgodziła aby sama wybrała jaki będzie miała styl niestety nadal bardzo o nią dba. W końcu ma tylko jedną córkę. I niestety starszego brata. – Po za tym jest zimno. Nie możemy ćwiczyć w takim mrozie.

Z tego wszystkiego sama zapomniałam. Zbliża się zima a wraz z nią mróz. Nawet jeślibyśmy chciały ćwiczyć boisko zamkną. Tego nie przemyślałam.
-Coś wymyślę. Ale jeszcze nie wiem co. – Popatrzyła na mnie z nadzieją w oczach  a następnie popatrzyła na piłkę. Wzięła mocny zamach i kopnęła,  piłka poleciała do bramki. Ale niestety uderzyła w poprzeczkę.
-Czemu do cholery jasnej nigdy nie mogę trafić w siatkę tylko w poprzeczkę?! To jest wkurzające!
I właśnie w taki oto sposób dzięki Ali w mojej głowie ułożył się plan na wygraną w pierwszym meczu  sezonu damskich i męskich klubów w piłkę nożną. Który jak co roku odbywa się wraz z rozpoczęciem wiosny.
-Mam plan.
-Co tam szepczesz pod nosem? – Al. Podeszła do mnie i popatrzyła na twarz. W jej oczach widziałam zaciekawienie.
-Wiem jak w nowym sezonie pokonać pierwszą drużynę z którą będziemy gr- Ali przerwała mi w pół zdania.
-jeśli przejdziemy przez testy i dostaniemy się do drużyny Morgan. Choć ty miejsce w drużynie masz już gwaranto-Teraz to ja jej przerwałam
-Po nazwisku to po pysku Brown.-Popatrzyła na mnie złą.
-Hej to nie moja wina, że mam takie nazwisko! – Podeszłam do piłki i zabrałam ją z trawy. -Uuuu dobra to co zbieramy się? Czy co robimy ? zimno się robi.
-Idziemy do mnie.  Ok.? -ruszyłam w stronę w ulicy prowadzącej do mojego Omu.
-Nooo jasneeee. –Przeciągła dołączając do mnie - Przecież jak wejdę do domu całą przepocona moja kochana mamcia od razu się skapnie co robie popołudniami.  
-Pewnie by pomyślała że pieprzyłaś się jak królik i nie zdążyłaś wziąć prysznica ubierając pierwsze lepsze ciuchy lecąc do domu?
-Alex! Wiesz przecież że ona jest zdolna do takiego myślenia!  Jak mój kochany braciszek mógł to robić wiedząc że obok jego sypialni śpią rodzice?  - Pokręciła głową zdegustowana. Pewnie to sobie wyobraziła. 
-Dobra, już dobra. Mam tylko nadzieje że nie zużyjesz całej ciepłej wody, tak jak ostatnio.
-E,j ej, ej ! Sama mi pozwoliłaś iść się kąpać pierwszej!
-Dlatego dzisiaj to Twoja kolej na kąpanie się w zimnej wodzie!


***

-Ale pomyśl. Gdy już będziemy w drużynie zostaną nam 3 miesiące aby zgrać się z drużyną, policzyłam bez świąt i dni wolnych . Jeszcze jakoś to ogarniemy i możemy się nawet w miarę przygotować do sezonu ALE – wypowiedziałam to słowo wolno i głośniej niż poprzednie  - do cholery jasnej jak mamy same znaleźć trenera?!
W ten piękny poniedziałkowy poranek rozmawiałam z Al na długiej przerwie. Którą jak zawsze spędzałyśmy na schodach. Ja jedząc kanapkę, którą przygotowała mi mama przed pracą a moja towarzyszka wpatrująca się w nią z praktycznie cieknącą ślinką.
Otrząsneła się z transu i znów popatrzyła na mnie w ten specyficzny sposób.

-Rozmawiałyśmy o tym wczoraj przez telefon. I po raz setny Ci powtarzam że najpierw musimy się yyyyy nie cofnij nie musimy tylko ja muszę się dostać do drużyny, żeby o tym myśleć. –Poprawiła swoje włosy splecione w warkocz.

-Mówisz tak jakbym już należała do drużyny. A tak nie jest. Ty –pokazałam na nią palcem a potem na siebie-i ja  mamy takie same szanse w dostaniu się do drużyny. A po za tym mało kto dołańcza do drużyny wiedząc z góry że i tak nasz drużyna nie ma zbytnio szans na jakąkolwiek wygraną w jakimkolwiek meczu. A i jeszcze przypominam Ci że są to drugie eliminacje do drużyny, bo pierwsze byłe we wrześniu i była na nich tylko jedna osoba.


-Serio, potrafisz pocieszyć człowieka.



wtorek, 19 stycznia 2016

Rozdział 12




-Mamo! Gdzie jesteś?

-Kuchnia!

Zbiegłam po schodach najszybciej jak potrafiłam i wpadłam do kuchni niczym błyskawica. Mama siedziała przy stole.
Potrzebuje czegoś na ząb. I to szybko. Zostało mi jeszcze 15 minut do busa.


-Mleko jest w lodówce a twoje płatki w szufladzie na dole. A i Alex.. Gdzie się wybierasz? -  czyżbym powiedziała to na głos?

-Ja… umm. No wiesz…  jest sobota … umm… więc - mam popatrzyła na mnie srogo. Nienawidzę jej tego spojrzenia. Czuje się jakby jej wzrok mnie paraliżował.  Niemiłe uczucie.  Dlatego zawszę staram się mówić jej prawdę. Dobra rzadko mówię jej prawdę. Ale to nie czas na to. – Wybieram się z Ali do centrum. Kupić coś nowego. Wiesz, ciuchy, biżuterię, buty i te sprawy. – Sięgnęłam po mleko z lodówki nalałam do miseczki po czym wzięłam płatki i nasypałam dużo tak jak uwielbiam. - Mam kasę ale zawsze najlepiej jak byś mi dała tą kartę. Zgodzisz się? Proszę? – odsunęłam szufladę i wzięłam łyżkę.  Usadowiłam się naprzeciw mamy.

Chwila niecierpliwości. Niech mnie zaraz mnie coś trafi! Jej groźne spojrzenie. Nienawidzę go!

-Zgoda, ale jeśli przekroczysz limit nawet o dziesięć funtów będziesz pomagała Megan w kawiarni. Aż nie odpracujesz tej kasy z procentami. Chyba nie muszę Ci przypominać co się stałą ostatnim razem?

-Mamo!  To była jednorazowa wpadka.

-Właśnie dlatego spędziłaś dwa nieznośne dla Megan jak i dla ciebie miesiące jako kelnerka? Zwłaszcza iż na początku myślałaś że zapamiętasz zamówienia bez zapisywania?

Że też to jeszcze pamięta. Wtedy to był jej pomysł. Miałam się zmienić. Więc zaczęłam kupować nowe zestawy ubrań, biżuterię i kosmetyki. To nie moja wina że w końcu skończyła się kasa na karcie a za moją nie uwagę zaczęłam zaciągać kasę ze skarbonki a trzeba było oddać ją jak najszybciej zważywszy na odsetki. Całą kasę wydałam na nowe rzeczy a mama powiedziała że sama muszę odpowiadać za swoje czyny, więc załatwiła mi pracę u siostry nowej koleżanki z nowej pracy. Ach już nie pamiętam, to było wieki temu.
Chociaż wtedy nie myślałam o Krisie a o pracy. Ale gdy okazało się że jesteśmy w tej samej klasie w liceum, już kompletnie straciłam nadzieje że los pokarał mnie przed laty i nadal kara. Nim.

Nie, nie, nie. Nie myśl o nim. On jest przeszłością. Nic mnie z nim już nie łączy. Co ja myślę?

Jakie „już”?  Przecież…

Nas nigdy nic nie łączyło.

***


-To jak, za  jakieś 10 minut max 20minut pod centrum? Nie wiem  za ile ten bus dojedzie.

-Ali chcę Ci tylko powiedzieć, że jest 11:25 mówiłaś przed 11 nie po. Gdybym wiedziała że zaśpisz też bym pospała trochę dłużej. –Buzowała we mnie złość no ja chcę dla niej dobrze a ona jeszcze zasypia.

-Nooo Alex. Jestem wyczerpana będę za chwilę jeszcze tylko jeden przystanek i będę. Spotkamy się w kafejce na roku street Brown. Stamtąd jest tylko kilka minut do Centrum Handlowego. Okej? – powiedziała do mnie ostrożnie i z wyczuwalnym strachem w głosie.

-Dobra, niech będzie. Do zaraz. – No to… czekam.

Alison zaspała to znaczy że robiła wszystko na szybko. Mianowicie oznacza to iż nie zdążyła wypić swojej dziennej dawki kofeiny.

Wstąpiłam do kafejki za rogi i kupiłam mrożoną kawę na wynos. Tylko dla Ali. Nienawidzę kawy. Fuj. Nie wiem jak ludzie mogą pic to obrzydlistwo.

W tym samym czasie gdy miałam już wychodzić zza rogu ulicy na przystanek moja komórka zaczęła wibrować. Sięgnęłam do torebki i w tym samym czasie wpadłam na kogoś. Poleciałam kilka kroków to tyłu. Na szczęście nie upuściłam kawy.

Popatrzyłam na osobę, przez którą prawie wylałam kawę i…. Zaczęłam się śmiać jak szalona. Ali stała jakieś 10 metrów ode mnie. W ramionach… starszego pana. Powstrzymałam śmiech ręką ale i tak mnie usłyszała. Gdy na mnie spojrzała nie wiem czy było to jeszcze możliwe ale zaczęłam się śmiać jeszcze bardziej. Jej mina mówiła wszystko.

Ratunku. I zabije Cię za to.

Po kilku minutach i Przeprosinach Al nadal się z niej śmiałam. Postanowiłyśmy że naszym pierwszym przystankiem będzie  Sklep sportowy, aby kupić odpowiedni stroje dla biegaczy. Przy okazji kupiła sobie buty.

Mi spodobały się pomarańczowe choć zawsze wolę ciemniejsze kolory te akurat były świtne.


Naszym następnym przystankiem były sklepy Nike i puma. Gdzie zawsze najlepiej kupić korki. Dziś byłam nastawiona na kupienie dwóch par. i mam nadzieje że starczy mi kasy.

-Chodzimy już po tych sklepach z drugą godzinę a jedyne co do mnie mówisz to rady w zakupie ciuchów czy butów. Weź się ogarnij wiem że po ostatnich wielkich zakupach znienawidziłaś chodzenie po sklepach.  Noo i to ty mnie tutaj zaprosiłaś więc po prostu wyluzuj. Alex! Chodzimy po sportowych i lulkot takich sklepach wiec tym powinnaś się jarać. – Zawsze tak jest. Właśnie miałyśmy iść do kasy gdy znów zaczęła gadać. Nie rozmawiam z nią nie dlatego że nienawidzę zakupów ale dlatego że nie lubię gadać w czasie zakupów. Tak jestem dziwna.

Popatrzyłam na zegarek w telefonie. Za półgodziny robimy sobie przerwę na shaka.

***

-Dziś będzie inaczej zobaczysz.  Nie będę Ci dawała forów.

Właśnie siedziałyśmy w jakiejś kawiarni przy oknie ja popijając ciepłą herbatę bo shaków nie było w Ali pijąc kawę z bitą śmietana. Pogoda jak na razie była ładna. Nie padało. Uff. Choć tyle.

- Mogła byś. Jeśli jesteś dla mnie na dobra. – powiedziała Ali z lekko podniesionym głosem. – Czego mam się nauczyć jak nawet nie mogę za tobą nadążyć?

W kawiarni nie było za dużo ludzi, ale lekki zapach świeżo upieczonej szarlotki unosił w powietrzu, co  sprawiło, że miałam na nią ochotę.

-Widzisz? Pierwszy plus. Jesteś za wolna.  Gdy robię zmyłkę na prawo a tak naprawdę odbijam się nogą na lewo i Cię omijam to jest zwód. I wtedy musisz mi zastąpić drogę. Dopóki nie wyrobisz sobie dobrej formy musisz pokazać, że chociaż umiesz się kiwać. Dlatego właśnie biegamy na początku naszego treningu. Wiem że jestem dobra w piłkę nożną i wiem też że jestem nieprzewidywalna. Ale zobaczysz gdy będziesz mi naprawdę przeszkadzała w biegu z piłką nauczysz się. Sama z siebie. Ja jedynie mogę Cię nauczyć kontrolować piłkę jak chcesz. – Przez cały czas patrzyłam jej prosto w oczy. Widziałam w nich tą niepewność.- Wiem nie spodziewałaś nie tego po mnie. Ale –przełknęłam ślinę i tak kiedyś będę musiała się przełamać i najlepiej zacząć już teraz- Matt mi pomagał. Był dla mnie wielkim wsparciem. – Jej zdziwienie było dla mnie normalne. Nigdy nie wspominałam jej o moim bracie. Powiedziałam jej tylko tą historię o której prawie nikt nie wiedział.  Siedziała spokojnie i nadal się mi przyglądała. – Matt był moim wielkim wsparciem i wiesz gdy miał wypadek i tak po prostu mi go zabrakło w życiu nie wiedziałam co robić. Dlatego wtedy wszystko się zmieniło. Dosłownie. Dlatego postaram się być Twoim wsparciem. I choć mi nie uwierzysz  gdy Kris mnie tak jakby przełamał pomyślałam o nim wtedy jak o takim wsparciu. Jakim był kiedyś dla mnie Matt.

Widząc jej chytry uśmieszek dodałam szybko.

-Nie żeby coś, ale to nic dla mnie nie znaczyło. -Z jej twarzy nie znikał ten nieznośny a trochę dziwaczny uśmiech.- weź coś powiedz bo wygłosiłam od jakiś 15 minut najdłuższy monolog w całym moim życiu… A i przestań się tak do mnie szczerzyć, bo czuje się dziwnie i niekomfortowo.

Teraz uśmiechnęła się jak Ali. Po prostu jej usta były wykrzywione w lekkim uśmiechu.

-Wiesz znamy się tyle czasu. Ale nigdy nie powiedziałaś nic jak to było z Mattem. Rzadko w ogóle mówiłaś tyle co przed chwilą o sobie. Co ja gadam – przeczesała włosy lewą dłonią i zamrugała kilkakrotnie- To jak zaangażowałaś się w piłkę i teraz to – pokazała ręką na siebie i zakupy obok nas na krzesłach i na podłodze -nie spodziewałam się nigdy, że w końcu pokażesz siebie. Zaczęłaś mi pokazywać jaka jesteś naprawdę. Powiedziałaś mi jedynie historie jaką chciałaś czyli najkrótszą. Wiedziałam, że twój tata zmarł gdy byłaś dzieckiem a Matt Ci go zastąpił jako starzy brat a gdy i jego zabrakło po prostu upadłaś. Sama to wywnioskowałam. Ale bałam się o cokolwiek spytać bo nigdy nie mówiłaś o sobie o Macie czy o ojcu.

Chwilę milczałyśmy. Nie wiedziałam że ona się tak przejmowała tym że nie chciałam nic mówić.  W końcu naprawdę rzadko tyle gadałam. Zaczęło się chyba gdy Kris przeczytał kawałek mojego pamiętnika. 

Jedno pytanie nachodziło mi teraz przez myśl.

-Czyli spróbujesz. – tak pytanie to  nie było pytanie tylko stwierdzenie faktu.

Ali patrzyła się na swój już na wpół upity kubek z kawą.


-Postaram się dać z siebie wszystko. W końcu chciałam dokończyć do szkolnej drużyny – podniosła wzrok a jej brązowe oczy spoczęły na moich. – W końcu jesteś mim wsparciem.