Nadal stojąc w szoku patrzyłam na idących
w moją stronę chłopaków. Przepraszam dwóch debili.
-Co. Wy. Tu. Do. Cholery.Jasnej.Robicie.?
– Wycedziłam po przez zaciśnięte usta. Adrenalina wzbierająca się we mnie, zaczęła buzować. I to nie w ten pozytywny
tylko w negatywny sposób.
Czułam dziwne nerwy przechodzące w moich
żyłach. Takie dziwne, jakie nigdy nie doznałam. Niemiłe a jednocześnie
niespodziewane i przyjemne.
Nie czekając na odpowiedź Krisa i Tomasa
podeszłam szybkim krokiem do Al. Chwyciłam ją za nadgarstek i nie dbając o to
że zostawiamy tam plecaki i piłkę skierowałam się w stronę ścieżki którą tu
przyszłyśmy.
Po kilku chwilach usłyszałam szept mojej
przyjaciółki.
-Uważasz że to dobry pomysł?- umilkła na
chwilę a ja nie zwalniałam i nadal trzymając ją za rękę kontynuowałam nasz
marsz. - nie chcesz nawet z Nim pogadać?
-Nim? To wszystko przez niego! To jego wina. To on wszystko zaczął! Gdyby nie
przeczytał mojego pamiętnika nic by się nie zaczęło. Nadal było by tak jak
wcześniej.
Nawet nie zorientowałam się kiedy się
zatrzymałyśmy i patrząc prosto w jej oczy, doszukiwałam się odpowiedzi. Odeszła
kilka kroków do tyłu i odpowiedziała.
-Gdyby nie On. Nadal tkwiłabyś w
kłamstwie. Nadal okłamywałabyś samą siebie. Nie byłbyłśmy tu. I nie myśl że nie
widzę jak coraz częściej zaczęłaś się uśmiechać, nie to że się nie uśmiechasz.
Ale twój szczery uśmiech i widoczne w oczach iskierki szczęścia sprawiają że i
ja chcę się uśmiechać, a to dopiero początek Tego wszystkiego.-zatoczyła ręką
okrąg. –Więc? Wszystko zależy od ciebie.
Jeśli tam pójdę będzie to wyglądać jak
bym się poddała i chciała z nim z pogadać jakbyśmy się choć kolegowali. A tak
nie jest. I chyba nigdy nie będzie.
-Wiesz że teraz już jest za późno. Gdybym
chciała z nim grać zaczęła bym ostatnim razem. A nie teraz.
-Alex przestań iść pod wiatr! Ogarnij
się! Nie rozmawiając z nim pokazujesz mu że Ci nie zależy na grze. Wiesz jak on
myśli. Sama to zaczęłaś i nie wywiniesz się z tego tak łatwo. Tak czy nie on
dużo namieszał w twoim życiu i nie wieże że nie chcesz się na nim zemścić. Choć
odrobinę.- Alison popatrzyła na mnie błagalnie.
Nie spodziewałam się po niej takich słów.
Nawet nie wiedziałam że ona tak to postrzega. Uważałam że jeśli pozwolę Krisowi
wejść ponownie w moje życie znów skończy się to tak samo. Ale przecież ja nie
jestem już taka słaba jak wcześniej. Nie jestem już tą samą osobą co wcześniej.
Zmieniłam się. I to właśnie ta zmiana pozwoliła mi być tym kim tak naprawdę
zawsze byłam , ale nikomu nie pokazywałam prawdziwej mnie. Tak długo się
ukrywałam. Tak mnóstwo czasu straciłam. I choć uważam tego pieprzonego gnojka
za osobę niegodną mojego zaufania, jest już za późno na zmianę. Wszystko
zaczęło się od mojego pamiętnika i choć Kris wygadał Tomasowi o mnie, nikomu
innemu nic nie powiedział. Nikt nie wie. Zawsze się z nim kłóciłam i zawsze,
nawet najmniejszy szczegół który mógł mnie ośmieszyć rozchodził się poszkolne
błyskawicznie. To zachował dla siebie.
Nie wiem jakie są jego prawdziwe
intencje. I choć nigdy mu tego nie powiem. Dzięki niemu wiem już co straciłam.
I powinnam mu za to podziękować. Ale to się raczej nigdy nie stanie.
W prędkości światła chwyciłam Al za nadgarstek
i zaciągnęłam a boisko.
Ale nie spodziewałam się tego że oni będą
siedzieć pod bramką i gadać! Serio?! Moje myśli
zaczęły wirować.
Gdy na nich popatrzyłam Kris siedzący
twarzą do nas skierował swoje oczy na wprost mnie. Przez jego przeszywające
spojrzenie przeszły mnie ciarki. Przerwał swoją rozmowę z Tomasem, której z tej
odległości nie mogłam usłyszeć. Obaj wstali z trawy i patrząc na nas dalej
stali obok bramki.
-Wiedziałem że wrócicie. – na jego ustach
wymalowany był złośliwy uśmiech. Ta
pewność w jego słowach mnie zdziwiła. Skąd on mógł to wiedzieć do cholery?
Gdy to usłyszałam, aż chwyciłam Al mocnej
za nadgarstek.
-Nie myśl że Twoja gadka szmatka przekona
mnie do zakumulowania się z wami. – puściłam Al. I skierowałam się z nią u boku
w ich kierunku. Gdy przed nimi stanęłyśmy odezwałam się jak dla mnie nie zbyt
pewnym głosem.- Wiem czego chcecie. I zgadzam się na to tylko i wyłącznie
dlatego że nie mamy z kim innym poćwiczyć.
Z jego twarzy nie schodził uśmiech jedyne
powiększał się . Odpowiedział mi z lekką chrypką.
-I tego chcecie? – jego głos stał się
szyderczy.-Nie macie z nami szans. Widziałem czego próbujesz jej nauczyć. –Jego
wzrok przesunęło się pomiędzy mną a Alison.- Nie uda Ci się. Dziewczyny nie
potrafią się tego tak szybko nauczyć. Nie będę już mówił o jej kondycji.
Przeszyłam go groźnym spojrzeniem. Jak on
śmie tak o nas mówić! A zwłaszcza o mojej przyjaciółce!
-Może i jesteśmy dziewczynami i Alison
nie jest zawodowym graczem a dopiero się uczy, ale w przeciwieństwie do pewniej
osoby, potrafi oderwać wzrok od piłki podczas biegu.
Oboje wiedzieliśmy że mówiłam o nim. I
choć już opanował swój zły nawyk wiem że w stresie może do niego wracać. Nie
tak łatwo pozbyć się starych przyzwyczajeń.
Jego uśmiech zniknął a z jego twarzy
mogłam wyczytać tylko i wyłącznie złość. Przymknął na chwilę oczy i zacisnął
mocno usta. Był zły. Nie on był wkurwiony.
Czekałam tylko i jedynie na jego wybuch.
Ale tego co zrobił naprawdę się nie spodziewałam.
Zauważyłam gdy jego oddech stał sie
szybszy, ale po chwili uspokoił się i jak za dotknięciem magicznej różdżki na
twarzy wykwitł uśmiech odsłaniający jego idealnie proste i białe zęby. Ten
uśmiech był szczery i aż zdziwiłam się gdy dostrzegłam w jego oku błysk.
- Chce Cię zobaczyć w akcji Alex. – Jego
głos był jeszcze bardziej zachrypnięty niż wcześniej. A moje imię wypowiedział
wolniej i bardziej dosadnie. Poczułam jak po moim ciele przechodzi dreszcz
ekscytacji. Tym jednym zdaniem już mnie miał. Te słowa powiedział ostatnim razem a potem
tłumaczył się o jaką akcje mu chodzi. Był zawstydzony. Wtedy pierwszy raz od bardzo dawna, widziałam
jego prawdziwą twarz.
On jest niewyżyty seksualnie i choć ma
opinie 3Z(zwieść, zaliczyć,zostawić) dziewczyny nadal go uwielbiają.
Gdy powiedział te słowa z radością na
twarzy aż się przestraszyłam. Miał mnie. Miał mnie do tego stopnia że aż
wybuchłam niepohamowanym śmiechem gdy oni pozostali poważni.
Chwyciłam się za brzuch i nadal śmiałam.
Rozluźniając przy tym tą napiętą atmosferę. Aż usta zaczęły mnie boleć. Gdy w
końcu się uspokoiłam nawet na wcześniej poważnej twarzy Tomasa dostrzegłam cień
uśmiechu. Chichot Alison zwrócił moją uwagę. Gdy na nią spojrzałam,
uświadomiłam sobie że nie przyszliśmy mu tutaj gadać tylko grać.
-Dobra ruszcie dupy. – Popatrzyłam na
chłopaków wyczekująco. – To się tyczy tylko was. My już jesteśmy godowe.
-My też. – Odpowiedział na moje słowa
Tomas. Ale.. co? Jak?
Zlustrowałam ich wzrokiem. Obaj mieli na
sobie czarne dżinsy. Kris czarną bluzę z niebieskimi rękawami do tego korki a Tomas
zwyczajnie całą szarą bluzę i buty wow…
też korki. Dość dziwnie wyglądali w takich strojach. Oni zazwyczaj grają w
krótkich spodenkach i koszulkach z krótkim rękawem. Nawet w taką pogodę jak
teraz. Nie jest zbyt zimno, ale żeby od razu bluzy i najbardziej niewygodne
spodnie do grania na świecie? Nawet nie
mają przy sobie plecaków z ciuchami na zmianę.
I oni chcą z nami gra? Tylko buty mają dobre. Co oni kombinują?
-Jak macie zamiar grać w tych wściekle
obcisłych spodniach? – Odezwała się
Alison obok mnie. Myślimy o tym samym. Uniosłam brwi do góry w zdziwieniu.
Oni jedynie popatrzyli na siebie z
szatańskimi uśmiechami i jak gdyby nigdy nic zaczęli ściągać swoje spodnie.
Otworzyłam swoje oczy szerzej w szoku. Już myślałam że ujrzę bokserki obydwu,
gdy zauważyłam jasno zielone kolory charakterystyczne dla naszej męskiej
drużyny piłkarskiej. Gdy już obaj jedyne co mieli na sobie to stroje do gry nie
patrząc na nas. Nadal stałyśmy w miejscu zaskoczone i pomysłowością. Zaczęli się
kierować na drugą połowę boiska zgarniając po drodze piłkę.
Po otrząśnięciu się z lekkiego szoku
obróciłam się w stronę Alison.
-Musimy mieć jakiś plan. – popatrzyłam na
trochę wystraszoną twarz Alison.- Serio teraz się boisz ?
-Przecież oni są o wiele lepsi ode mnie!
– Podniosła odrobinę głos unosząc ręce
do góry.- nie mam szans z dziewczynami z drużyny a co dopiero z chłopakami! I
to z atakującym i pomocnikiem!
-Hej, hej uspokój się- podeszłam do niej
i chwyciłam ją za ręce. -daj spokój. Przecież nie zrobią Ci krzywdy.-chociaż
gdy obróciłam na chwilę głowę w ich kierunku dodałam.-chyba.
Al się wzdrygnęła.- Sama widzisz. Nie
mamy z nimi szans!
-Alison Brown chyba zapomniałaś z kim
rozmawiasz. Jeszcze chwilę temu byłaś za tym aby z nimi zagrać a teraz masz
pietra ? To ty mnie namówiłaś abym Ci pomagałam opanować piłkę. Razem
trenowałyśmy. Wystarczy że będziesz dobrze do mnie podawała. To wychodzi Ci
świetnie. – chwyciłam ją za ramiona pocieszająco – wiem że to trudne ale gdy
będziesz przy piłce a na wprost Ciebie będzie stał Tomas lub Kris po prostu
kopnij piłkę w stronę bramki najmocniej jak potrafisz.
-Jeśli wcześniej nie padnę na zawał.
–wtrąciła- Boje się z nimi grać. Do tego jestem do dupy w grze.- Serio? Teraz
mi to mówisz?
Teraz już nic nie zdziałam, przecież nie
zrezygnuje tak nagle. Wyszła bym na tchórza. A do tego nie mogę dopuścić. Do
tego za bardzo się nakręciłam na tą grę. Jedyne co mogę to podbudować jej
samoocenę
-Długo będziecie jeszcze gadać?! –
Usłyszałam głos Tomasa z oddali.
-Jeszcze minuta! – odkrzyknęłam. Nie
patrząc w ich stronę. Po czym zwróciłam się Ali.
-Słuchaj. Ja też się bałam grać z lepszymi ode siebie.
Ale dzięki porażką doszłam tak daleko. A ty wcale nie jesteś do dupy.-
pokręciłam przecząco głową i spojrzałam w jej niebiesko szare oczy.-zrobiłaś
dużo postępów jak na tak krótki czas. A jeśli będą mieć zbyt dużą przewagę nad
piłką i obaj będą biec w stronę naszej bramki po prostu biegnij w stronę ich
bramki. Dobra.
-ech- odetchnęła. –Dzięki. Dobra z Ciebie
przyjaciółka.- Uśmiechnęłyśmy się do siebie.
Damy rade. Damy rad. Na pewno damy radę.
Czemu oni do cholery mają piłkę?!
-Hej! My zaczynamy! – obaj obrócili się w
naszą stronę. Staliśmy już na środku boiska. Mierząc mnie wzrokiem.
-Niby dlaczego? – Kris przekrzywił lekko
głowę w bok. – Aaaa, może dlatego że jesteście dziewczynami ? Czy może dlatego
że jesteście słabsze?
Czułam jak adrenalina wrze w mojej krwi.
Nikt od dawna tak bardzo mnie nie wkurzył. Nie byłam tak wkurzona nawet wtedy
gdy czytał mój pamiętnik, gdy z nim grałam… On wiedział co mówi. Chciał mnie
zdenerwować. I udało mu się to. Na Maxa.
Jego uśmiech satysfakcji wkurwiał mnie
jeszcze bardziej.
Wiedział że nie wiem co powiedzieć, więc
odpuszczę. On zna mnie lepiej niż przypuszczałam.
-Więc zaczynajmy. –powiedziałam przez
zaciśnięte zęby.
Zaraz się na nim zrewanżuje.
Tomas podał piłkę do Krisa rozpoczynając
grę. Ja stałam naprzeciwko Krisa
czekając na jego ruch. Kątem oka spostrzegłam Alison która podbiegłą do Tomasa
osłaniając go.
Znów patrząc na te błękitne oczy, zdałam
sobie sprawę, że tym razem pokaże mu na co
mnie naprawdę stać. On też spoglądał na moje oczy ale naglę speszony
moją natarczywywością spuścił swój wzrok
na piłkę.
Nie muszę znać swojego przeciwnika tak
dobrze jak Krisa żeby wiedzieć co zrobi. On jest taki przewidywalny. Zbliżyłam
się do niego jeszcze bliżej i właśnie wtedy obrócił się na prawej stopie robiąc
obrót z piłką o 180 stopni i zaczął biec
w stronę naszej bramki. Jest szybki. Ale nie szybszy niż ja. Wślizg. To
jedyne co mi teraz chodziło po głowie. Zemszczę się odbierając mu piłkę w
sposób w jaki by się nie spodziewał. Co prawda dawno go nie robiłam. Miejmy
nadziei że nic sobie ani jemu nie zrobię. W końcu jestem mistrzem. Co mogłoby
pójść nie tak?
Alison zaczęła biec za Tomasem do naszej bramki. Biegłam
zaraz za Krisem. On zaczął zwalniać pewnie wyczuwając dobry moment na podanie.
I to był ten moment. Piłka byłą w idealnej pozycji do
przejęcia po przez wślizg. Wzięłam mocny zamach jedną nogą zniżając się do
ziemi. To był właśnie ten momęt, w którym Kris postanowił biec dalej do bramki.
Zmieniając swoją postawę. Więc zamiast trafić w piłkę, podcięłam jedną nogę Krisowi.
Przez mój nieudany wślizg, oboje wylądowaliśmy na chłodnej
trawie wpatrzeni w swoje oczy.
Z tak bliska mogłam
dostrzec że jego oczy nie mają oni odrobiny przebarwienia. Tak jak moje są
idealnie zielona jego są idealnie niebieskie. I choć często widzę jego oczy w
gniewie, teraz widziałam tylko i wyłącznie oczy szeroko otwarte w zaskoczeniu i
szoku.
W kilka sekund zrozumiałam że oboje leżymy na trawie. i to
jest bardzo ale to bardzo dziwne. Teraz jestem jeszcze bardziej wkurzona niż
wcześniej.
-A jednak na mnie lecisz. I to dosłownie!- Zaśmiał mi się w
twarz oddaloną o kilka centymetrów. Czułam jak jego mięśnia napinają się. To
było dziwne uczucie.
-Złaź ze mnie. –Powiedziałam stanowczo, nadal patrząc w jego
oczy.
-Nie mogę.-Powiedział rozbawiony.
-Niby dlaczego? Złaź i to już!
-Kochanie.- powiedział spokojnie. A mnie znów przeszły ciarki
na jego słowa skierowane do mnie. – nie mogę z Ciebie zejść, bo to ty leżysz na
mnie.
Momentalnie poczułam jak moja twarz robi się czerwona ze
wstydu. Wyszłam na idiotkę. Byłam tak
zapatrzona w jego twarz że nawet nie zauważyłam kto na kim leży?! Jak głupia
jestem?
-***-
Pozdrawiam :*