wtorek, 19 stycznia 2016

Rozdział 12




-Mamo! Gdzie jesteś?

-Kuchnia!

Zbiegłam po schodach najszybciej jak potrafiłam i wpadłam do kuchni niczym błyskawica. Mama siedziała przy stole.
Potrzebuje czegoś na ząb. I to szybko. Zostało mi jeszcze 15 minut do busa.


-Mleko jest w lodówce a twoje płatki w szufladzie na dole. A i Alex.. Gdzie się wybierasz? -  czyżbym powiedziała to na głos?

-Ja… umm. No wiesz…  jest sobota … umm… więc - mam popatrzyła na mnie srogo. Nienawidzę jej tego spojrzenia. Czuje się jakby jej wzrok mnie paraliżował.  Niemiłe uczucie.  Dlatego zawszę staram się mówić jej prawdę. Dobra rzadko mówię jej prawdę. Ale to nie czas na to. – Wybieram się z Ali do centrum. Kupić coś nowego. Wiesz, ciuchy, biżuterię, buty i te sprawy. – Sięgnęłam po mleko z lodówki nalałam do miseczki po czym wzięłam płatki i nasypałam dużo tak jak uwielbiam. - Mam kasę ale zawsze najlepiej jak byś mi dała tą kartę. Zgodzisz się? Proszę? – odsunęłam szufladę i wzięłam łyżkę.  Usadowiłam się naprzeciw mamy.

Chwila niecierpliwości. Niech mnie zaraz mnie coś trafi! Jej groźne spojrzenie. Nienawidzę go!

-Zgoda, ale jeśli przekroczysz limit nawet o dziesięć funtów będziesz pomagała Megan w kawiarni. Aż nie odpracujesz tej kasy z procentami. Chyba nie muszę Ci przypominać co się stałą ostatnim razem?

-Mamo!  To była jednorazowa wpadka.

-Właśnie dlatego spędziłaś dwa nieznośne dla Megan jak i dla ciebie miesiące jako kelnerka? Zwłaszcza iż na początku myślałaś że zapamiętasz zamówienia bez zapisywania?

Że też to jeszcze pamięta. Wtedy to był jej pomysł. Miałam się zmienić. Więc zaczęłam kupować nowe zestawy ubrań, biżuterię i kosmetyki. To nie moja wina że w końcu skończyła się kasa na karcie a za moją nie uwagę zaczęłam zaciągać kasę ze skarbonki a trzeba było oddać ją jak najszybciej zważywszy na odsetki. Całą kasę wydałam na nowe rzeczy a mama powiedziała że sama muszę odpowiadać za swoje czyny, więc załatwiła mi pracę u siostry nowej koleżanki z nowej pracy. Ach już nie pamiętam, to było wieki temu.
Chociaż wtedy nie myślałam o Krisie a o pracy. Ale gdy okazało się że jesteśmy w tej samej klasie w liceum, już kompletnie straciłam nadzieje że los pokarał mnie przed laty i nadal kara. Nim.

Nie, nie, nie. Nie myśl o nim. On jest przeszłością. Nic mnie z nim już nie łączy. Co ja myślę?

Jakie „już”?  Przecież…

Nas nigdy nic nie łączyło.

***


-To jak, za  jakieś 10 minut max 20minut pod centrum? Nie wiem  za ile ten bus dojedzie.

-Ali chcę Ci tylko powiedzieć, że jest 11:25 mówiłaś przed 11 nie po. Gdybym wiedziała że zaśpisz też bym pospała trochę dłużej. –Buzowała we mnie złość no ja chcę dla niej dobrze a ona jeszcze zasypia.

-Nooo Alex. Jestem wyczerpana będę za chwilę jeszcze tylko jeden przystanek i będę. Spotkamy się w kafejce na roku street Brown. Stamtąd jest tylko kilka minut do Centrum Handlowego. Okej? – powiedziała do mnie ostrożnie i z wyczuwalnym strachem w głosie.

-Dobra, niech będzie. Do zaraz. – No to… czekam.

Alison zaspała to znaczy że robiła wszystko na szybko. Mianowicie oznacza to iż nie zdążyła wypić swojej dziennej dawki kofeiny.

Wstąpiłam do kafejki za rogi i kupiłam mrożoną kawę na wynos. Tylko dla Ali. Nienawidzę kawy. Fuj. Nie wiem jak ludzie mogą pic to obrzydlistwo.

W tym samym czasie gdy miałam już wychodzić zza rogu ulicy na przystanek moja komórka zaczęła wibrować. Sięgnęłam do torebki i w tym samym czasie wpadłam na kogoś. Poleciałam kilka kroków to tyłu. Na szczęście nie upuściłam kawy.

Popatrzyłam na osobę, przez którą prawie wylałam kawę i…. Zaczęłam się śmiać jak szalona. Ali stała jakieś 10 metrów ode mnie. W ramionach… starszego pana. Powstrzymałam śmiech ręką ale i tak mnie usłyszała. Gdy na mnie spojrzała nie wiem czy było to jeszcze możliwe ale zaczęłam się śmiać jeszcze bardziej. Jej mina mówiła wszystko.

Ratunku. I zabije Cię za to.

Po kilku minutach i Przeprosinach Al nadal się z niej śmiałam. Postanowiłyśmy że naszym pierwszym przystankiem będzie  Sklep sportowy, aby kupić odpowiedni stroje dla biegaczy. Przy okazji kupiła sobie buty.

Mi spodobały się pomarańczowe choć zawsze wolę ciemniejsze kolory te akurat były świtne.


Naszym następnym przystankiem były sklepy Nike i puma. Gdzie zawsze najlepiej kupić korki. Dziś byłam nastawiona na kupienie dwóch par. i mam nadzieje że starczy mi kasy.

-Chodzimy już po tych sklepach z drugą godzinę a jedyne co do mnie mówisz to rady w zakupie ciuchów czy butów. Weź się ogarnij wiem że po ostatnich wielkich zakupach znienawidziłaś chodzenie po sklepach.  Noo i to ty mnie tutaj zaprosiłaś więc po prostu wyluzuj. Alex! Chodzimy po sportowych i lulkot takich sklepach wiec tym powinnaś się jarać. – Zawsze tak jest. Właśnie miałyśmy iść do kasy gdy znów zaczęła gadać. Nie rozmawiam z nią nie dlatego że nienawidzę zakupów ale dlatego że nie lubię gadać w czasie zakupów. Tak jestem dziwna.

Popatrzyłam na zegarek w telefonie. Za półgodziny robimy sobie przerwę na shaka.

***

-Dziś będzie inaczej zobaczysz.  Nie będę Ci dawała forów.

Właśnie siedziałyśmy w jakiejś kawiarni przy oknie ja popijając ciepłą herbatę bo shaków nie było w Ali pijąc kawę z bitą śmietana. Pogoda jak na razie była ładna. Nie padało. Uff. Choć tyle.

- Mogła byś. Jeśli jesteś dla mnie na dobra. – powiedziała Ali z lekko podniesionym głosem. – Czego mam się nauczyć jak nawet nie mogę za tobą nadążyć?

W kawiarni nie było za dużo ludzi, ale lekki zapach świeżo upieczonej szarlotki unosił w powietrzu, co  sprawiło, że miałam na nią ochotę.

-Widzisz? Pierwszy plus. Jesteś za wolna.  Gdy robię zmyłkę na prawo a tak naprawdę odbijam się nogą na lewo i Cię omijam to jest zwód. I wtedy musisz mi zastąpić drogę. Dopóki nie wyrobisz sobie dobrej formy musisz pokazać, że chociaż umiesz się kiwać. Dlatego właśnie biegamy na początku naszego treningu. Wiem że jestem dobra w piłkę nożną i wiem też że jestem nieprzewidywalna. Ale zobaczysz gdy będziesz mi naprawdę przeszkadzała w biegu z piłką nauczysz się. Sama z siebie. Ja jedynie mogę Cię nauczyć kontrolować piłkę jak chcesz. – Przez cały czas patrzyłam jej prosto w oczy. Widziałam w nich tą niepewność.- Wiem nie spodziewałaś nie tego po mnie. Ale –przełknęłam ślinę i tak kiedyś będę musiała się przełamać i najlepiej zacząć już teraz- Matt mi pomagał. Był dla mnie wielkim wsparciem. – Jej zdziwienie było dla mnie normalne. Nigdy nie wspominałam jej o moim bracie. Powiedziałam jej tylko tą historię o której prawie nikt nie wiedział.  Siedziała spokojnie i nadal się mi przyglądała. – Matt był moim wielkim wsparciem i wiesz gdy miał wypadek i tak po prostu mi go zabrakło w życiu nie wiedziałam co robić. Dlatego wtedy wszystko się zmieniło. Dosłownie. Dlatego postaram się być Twoim wsparciem. I choć mi nie uwierzysz  gdy Kris mnie tak jakby przełamał pomyślałam o nim wtedy jak o takim wsparciu. Jakim był kiedyś dla mnie Matt.

Widząc jej chytry uśmieszek dodałam szybko.

-Nie żeby coś, ale to nic dla mnie nie znaczyło. -Z jej twarzy nie znikał ten nieznośny a trochę dziwaczny uśmiech.- weź coś powiedz bo wygłosiłam od jakiś 15 minut najdłuższy monolog w całym moim życiu… A i przestań się tak do mnie szczerzyć, bo czuje się dziwnie i niekomfortowo.

Teraz uśmiechnęła się jak Ali. Po prostu jej usta były wykrzywione w lekkim uśmiechu.

-Wiesz znamy się tyle czasu. Ale nigdy nie powiedziałaś nic jak to było z Mattem. Rzadko w ogóle mówiłaś tyle co przed chwilą o sobie. Co ja gadam – przeczesała włosy lewą dłonią i zamrugała kilkakrotnie- To jak zaangażowałaś się w piłkę i teraz to – pokazała ręką na siebie i zakupy obok nas na krzesłach i na podłodze -nie spodziewałam się nigdy, że w końcu pokażesz siebie. Zaczęłaś mi pokazywać jaka jesteś naprawdę. Powiedziałaś mi jedynie historie jaką chciałaś czyli najkrótszą. Wiedziałam, że twój tata zmarł gdy byłaś dzieckiem a Matt Ci go zastąpił jako starzy brat a gdy i jego zabrakło po prostu upadłaś. Sama to wywnioskowałam. Ale bałam się o cokolwiek spytać bo nigdy nie mówiłaś o sobie o Macie czy o ojcu.

Chwilę milczałyśmy. Nie wiedziałam że ona się tak przejmowała tym że nie chciałam nic mówić.  W końcu naprawdę rzadko tyle gadałam. Zaczęło się chyba gdy Kris przeczytał kawałek mojego pamiętnika. 

Jedno pytanie nachodziło mi teraz przez myśl.

-Czyli spróbujesz. – tak pytanie to  nie było pytanie tylko stwierdzenie faktu.

Ali patrzyła się na swój już na wpół upity kubek z kawą.


-Postaram się dać z siebie wszystko. W końcu chciałam dokończyć do szkolnej drużyny – podniosła wzrok a jej brązowe oczy spoczęły na moich. – W końcu jesteś mim wsparciem.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz