sobota, 8 lutego 2014

Rozdział 7

Rzucił piłkę w moją stronę a ja podskoczyłam piłka poleciała pod moimi stopami za mnie w stronę bramki.

-Co ty robisz? Mieliśmy przecież …

-Nie wiesz, że zanim zacznie się grać prawidłowo zrobić rozgrzewkę? No chyba, że nie chcesz grać w następnym meczu lub meczach a do tego przez dwa miesiące leżeć w szpitalu z kontuzjowanym prawym kolanie.

Znów patrzył na mnie zdziwiony. A ja uśmiechnęłam się tryumfalnie. Jeśli myśli, że nic nie wiem o sporcie to grubo się myli pokaże mu, że ze mną się nie pogrywa. To ja jestem Tajemniczą piłkarką. Tak pierwszy raz przyznałam do przed sobą. A teraz czas mu pokazać, z kim zadarł.

-Najpierw rozgrzewka, będzie krótsza niż zwykle, ale niestety za niedługo zacznie się ściemniać a ja mam zamiar skopać CI dupę na tym boisku. Kris…. Nie wiesz, z kim zadarłeś.

-Skąd ty…?  Skąd ty wiesz, że byłem kontuzjowany na prawe kolano? To było trzy lata temu. –Ups! Ah To ty mi o tym powiedziałeś durniu. UGH. Ale tego nie pamiętasz. Niech to! Trzeba z tego jakoś wybrnąć.

-Wiem o Tobie znacznie więcej niż Ci się wydaje.  – Zatrzymałam się na chwilkę i zmierzyłam go wzrokiem -Zacznij rozgrzewkę przez ten czas, gdy cię nie było zdążyłam się już przygotować. – Dodałam oschle. Pewnie nie spodziewał się takich słów.

-Czyli, że od samego początku chciałaś ze mną zagrać. – Powiedział z satysfakcją.

-Nie. Te ciuchy –po kazałam na siebie – to ciuchy, w jakich zazwyczaj chodzę. A jeśli chodzi o rozgrzewkę to staram się nie stracić formy. Zaczynaj, chyba, że jednak nie chcesz przegrać z dziewczyną i stchórzyłeś. Jeszcze możesz zrezygnować.

Nagle spoważniał.

-Nie. Już nie mogę się doczekać, gdy zaczniesz kopać na ślep. Zobaczymy, kto będzie się śmiał ostatni. – Mówiąc te słowa odłożył plecak i usiadł na trawie. Zaczął rozgrzewkę. Wrócił. Wrócił stary Kris. - Dopóki nie zobaczę nie uwierzę. Jak dla mnie nadal jesteś „NIEZDARĄ”.

Moje nerwy puściły. Przegiął. Posunął się za daleko.  Ja mu zaraz przywalę. Zacisnęłam ręce w pięści zaczęłam powoli liczyć w myślach do dziesięciu. Alex nie chcesz mu przywalić w twarz opanuj się. Uhh. Ochłoń. Dobra pożałujesz!

- A ja nie mogę się doczekać Twojej przegranej. Bo to ja skopię Ci dupę. Dosłownie. Ja wygram.- Powiedziałam te słowa z taką siłą, że aż się wzdrygnął. A potem słowa leciały z moich ust mimo woli.- Jestem Alex Morgan i to ja jestem Tajemniczą Piłkarką. A ty zobaczysz, na co mnie stać.

Ups! Chyba za daleko się rozpędziłam! Cholera jasna! Jaki ja mam długi język!


OCZAMI KRISA


-Nie. Już nie mogę się doczekać, gdy zaczniesz kopać na ślep. Zobaczymy, kto będzie się śmiał ostatni. – Mówiąc te słowa odłożyłem plecak i usiadłem na trawie. Zaczynając rozgrzewkę. - Dopóki nie zobaczę nie uwierzę. Jak dla mnie nadal jesteś „NIEZDARĄ. –Podkreśliłem ostatnie słowo.

Chciałem ją sprowokować. Już wiem, że ona nią jest. Wiem. Kiedy tu przyszedłem, szczerze? Nie poznałem jej. Już miałem na nią wrzeszczeć, bo myślałem, że jakaś obca mi dziewczyna tu sobie ćwiczy. Widziałem jak ćwiczy. Nie wiem może chodziła na akrobatykę. Cóż nie obchodzi mnie to. I chyba nie powinienem tego widzieć, więc nie drążyłem tematy, bo, po co? Myślałem tylko o jednym.

Nie wyglądała jak zwykle. Pierwszy raz widziałem ją w dresach nawet na w-fach ubiera jakieś obcisłe legginsy. Właśnie jak tak teraz sobie pomyślę to Alex nigdy się nie męczyła podczas biegów. Wszyscy oprócz niej byli zmęczeni a ona nie.

Swoją elegancką koszulkę zamieniła na luźną bluzkę. A dżinsy na dresy, buty na obcasie, trampki, baletki na adidasy. Zawsze rozpuszczone włosy miała spięte w bardzo wysokiego kucyka. Nie rozpoznałem jej. Dopiero, gdy potwierdziła swoją tożsamość jakoś zaczęła mi ją przypominać. Charakter ma inny. Zachowuje się tak na boisku? Tajemnicza piłkarka tak się zachowywała.

Nie wiem jeszcze, jak ale muszę ją jakoś przekonać do pójścia na dobór zawodników za miesiąc. To jej szansa. Gdybym ja miał taki talent. Ooo.  Alex ma niepowtarzalny talent, gdyby tylko nie przestała grać i się ukrywać na pewno terach chodziłaby do najbardziej znanego liceum sportowego w tym kraju. Ale nie. Ona musiała dać tą obietnicę bratu. I koniec kropka nie zgodzi się. Ale gdyby nie to nigdy bym nie spotkał swojego mentora. Tak podziwiałem ją i nadal podziwiam. Ale jej tego nie powiem. Wolę, aby w jej oczach nadal być dupkiem niż jakimś noo jej fanem. No jak by to wyglądało?! O czym ja myślę?!

Popatrzyłem na nią. Ooo chyba mi chce odpowiedzieć.

- A ja nie mogę się doczekać Twojej przegranej. Bo to ja skopię Ci dupę. Dosłownie. Ja wygram.- Powiedziała to takim głosem, że aż się wzdrygnąłem. To nie jej głos tylko..- Jestem Alex Morgan i to ja jestem Tajemniczą Piłkarką. A ty zobaczysz, na co mnie stać.

Tylko właśnie jej. Pierwszy raz przyznała się. Przyznała się przede mną.

Wstałem.  Już pora. –Zaczynamy.- Popatrzyłem na zegarek no robię rozgrzewkę jakieś 10-15 minut. Powinno wystarczyć.

-Ha i już widomo, dlaczego dopiero pod koniec meczów się rozkręcasz i nie psujesz akcji. Wszystko przez twoje nieprawidłowo zrobione rozgrzewki. – Popatrzyłem na nią a stylu „ Za dużo gadasz a za mało robisz”- Cóż to nie jest mecz i nie trwa tyle. Pora skopać Ci dupę. Idę po piłkę.

Obróciłem się i ściągałem bluzę hycając ją na plecak. Poczułem czyjąś rękę na ramieniu. Jej zapach. Obróciłem się szybko. Stałem oko w oko z Alex. Nasze twarze dzieliło jakieś 20 centymetrów. Widziałem jak na jej twarzy wyrasta lekki rumieniec. Obróciła się szybko żebym chyba nie zauważył.

Cóż te kilka sekund, ale widziałem jej oczy. Są takie zielone. Takie piękne. Yyy?  Nie. Nie Nie.  Nie piękne. Brzydkie. Nie.  Nie było tego. Niech to! 

Ale jak ona tak szybko z tą piłką. Nawet jej nie usłyszałem. Wiec jak?

-Więc, od czego zaczynamy. Drybling? Strzały? Kapki? Bieg? Co chcesz? Wybieraj.

Wiem, co chcę. Ech. Po to Tu przyszedłem. Mam talent to podejścia osoby tak aby zrobiła to co ja chcę i ona nawet tego niezauważy. Cholera jasna Kris ograni myśli i się skup.

- Zaczniemy od strzałów. Ty strzelasz a ja bronie. – Może nie wyglądam, ale jestem dobrym napastnikiem jak i bramkarzem. Niestety do obrony się nie nadaje. Coś za coś.

- Zgoda. Idź na tamtą bramkę. Popatrzyła na mnie z bardzo poważną miną i pokazała palcem bramkę po lewek stronie. Pokiwałem głową i w drogę. Kątem oka zobaczyłem, że ona zatrzymuje się prawie że na środku boiska. Czy ona chce się ośmieszyć?

-Mam nadzieje, iż twoja piłka chociaż doleci do bramki. –Powiedziałem stając pośrodku bramki.

Zacisnęła ręce w pięści i zamknęła oczy. Hej? Co jest?

- Żebyś się jeszcze nie zdziwił! – Wykrzyknęła- Kurwa wiem, że chcesz mnie tylko sprowokować, ale jeśli nadal będziesz ze mnie szydził nie doczekasz się oni jednego strzału a tym bardziej żadnego wstąpienia do szkolnej drużyny.

Ona przeklneła !  Nie spodziewałem się po niej tego. Zaraz. Czy ona właśnie powiedziała o szkolnej drużynie.

- Czyli, jednak rozważałaś możliwości dołączenia do drużyny?! – Odkrzyknąłem. Zesztywniała. Mam Cię.

-Grajmy. – Powiedziała już odrobinę ciszej, lecz usłyszałem.

-Zapamiętam te słowa.

- Lepiej uważaj, bo strzelam.  – Schyliła się nad piłką i ustawiła ją. Wyprostowała się i oddaliła paręnaście kroków i rozpędziła.

Przybrałem postawę. Rozsunąłem kolana i uchyliłem się. Obie ręce zgiąłem i trzymałem w powietrzu. Gotowy na strzał.

Rozpędziła się najpierw popatrzyła na mnie potem na piłkę. I w końcu dobiegła do piłki. Kopnęła ją. Piłka leciała z zawrotną prędkością mało, kto ma takiego kopa mogę nawet powiedzieć że kopnęła ją mocniej ode mnie mocno kopnięta lecz nie celnie, leciała po za pole bramki, wiec nawet się nie ruszyłem, ale w ostatniej sekundzie zmieniła tor lotu. Podkręcona. Cholera! Uderzyła w Słupek i wpadła do bramki.  Otwarłem usta ze zdziwienia. Nigdy nie widziałem tak wyćwiczonego piłkarza. Nikt, kogo znam tak nie potrafi.

Usłyszałem śmiech. –Masz Fajną minę, mogę zrobić zdjęcie na pamiątkę?! –Krzyczała pomiędzy napadami śmiechu. Lecz mi nie było do śmiechu. To było niesamowite.  Nigdy nie widziałem no oprócz telewizji takiego strzału no u chłopaka to bym się nie zdziwił, ale dziewczyna?! To Alex Morgan, czego innego mógłbym się spodziewać? Uśmiechnąłem się. Myślałem, że nie przyjdzie tu. Że stchórzy. Ale to już nie ta sama dziewczyna, którą znałem.

- To było niesamowite! – Wykrzyknąłem. Nie co ty robisz? Moje słowa spowodowały nagłą ciszę. Przestała się śmiać. Kurwa!.

W pewnym sensie jesteśmy do siebie podobni, bo ja tez mam swoją drugą naturę, o której nikt nie wie nawet Tomas.




OCZAMI ALEX



Czy ja właśnie usłyszałem od Krisa komplement? O moim strzelonym golu? No podkręcać piłkę nauczyłam się tuż przed śmiercią Matta, lecz nie zdążyłam jej nigdzie zaprezentować.  Nie myśl o tym! Aaa głupia ja miałam nie myśleć o śmierci Matta. Dobra opanuj się.  Opanuj się. Nie. Alex pomyśl co ty teraz robisz? Grasz sobie tak po prostu jak gdyby nigdy nic.

Już nie chodzi o śmierć brata. Tylko o samego Krisa. Tego, który w tej chwili wpatruje się otępiałym wzrokiem jak bym była nie wiadomo kim. Nie chce tego. Niech patrzy na mnie tak jak kiedyś. Ja nie lubię jego a on mnie. Ale czy ja w to wierzę? Sama nie wiem. Ale jednego jestem pewna. To już nie tan sam chłopak, którego poznałam trzy lata temu w wakacje. Może, choć odrobinę go teraz przypomina, ale co mnie to obchodzi? Jeszcze 2 dni temu życzyłam mu najgorszego a dziś chcę z nim grac. Może i kocham piłkę, ale to nie z nim chcę grać. To przez niego spadłam na dno. To przez niego podcięłam sobie żyły i prawie nie utraciłam tak cennego teraz dla mnie życia. To przez niego połowa szkoły woła na mnie „niezdara” nie znając mnie ani trochę. Nawet mojego imienia. Dałam się nabrać na jego debilne słowa typu „ jesteś niesamowita”. On to robi specjalnie. Aby mnie sprowokować, żebym się nie powstrzymywała. Moja duma i honor na początku przyjęły wyzwanie o walce z nim. Ale ostatecznie rozum i serce zrozumiały, że on chcę tylko mojej gry niczym innym się nie przejmuje. Może i bym zagrała pomimo obietnicy. Ale nie z nim. Nigdy. Byłam zaślepiona. Przyszłam tu tylko, dlatego że przeczytał mój pamiętnik. Może wygadać całej szkole. Niestety nie ma dowodów. A kto mu uwierzy? Nikt. Bo od zawsze nazywał mnie niezdarą. Nigdy nie pokazałam mojego oblicza piłkarki. Sportsmenki. Mojego talentu. Brakuje mi tego. Pomyślę nad dołączeniu do szkolnej drużyny. Ale nigdy przenigdy z nim nie zagram. Nie mam już siły do ciągłego ukrywania tego. Zranił mnie. A teraz musi ponieść konsekwencje swego czynu. Bo jak najwyraźniej widać w ogóle się tym nie przejął. Mogłam przez niego stracić życie. A on myślał jedynie o piłce. Nie o życiu którego mógł mnie pozbawić przez wypowiedzenie niepotrzebnych słów, przez swe czyny. On chcę tylko brać lecz nie potrafi dawać.

Stanęłam i myślałam. Co z tego że mnie pochwalił. Jeśli ja nie chcę jego pochwał? Kiedyś dawno na początku naszej znajomości tak. Z pewnością tak. Ale teraz? NIE. I mam tego dość. Mam dość jego.
-Nie. – Powiedziałam pewnie. – nie będę się dalej nabierała na to wszystko! Wiesz możesz wygadać całej szkole! I tak gorzej już być nie może. To przez Ciebie zaczął się ten cały cyrk. Czytałeś mój pamiętnik. I co z tego? Wygadaj! I tak nikt Ci nie uwierzy. Nikt. Jak mogłam być tak głupia? Szkoda że nie dostałeś tą piłką w twarz choć wątpię czy pokazała by mą złość w tej chwili. Powiem tyle. Nie zasłużyłeś na to wszystko. Potrafisz brać lecz nie potrafisz dawać.

Stał i patrzył na mnie. Gówno mnie obchodzi co jego twarz teraz wyrażała. On mnie nie obchodzi.

- A tak nawiasem mówiąc jestem o wiele mądrzejsza niż Ci się zdaje, więc nigdy więcej nie próbuj na mnie tych sztuczek. Bo nigdy więcej się już nie nabiorę.
Obróciłam się i szybko pobiegłam po drodze zabrałam mój plecak i dosłownie sprintem zaczęłam biec w stronę domu. Gdy biegłam przez las czułam jak temperatura spadła od czasu, gdy tu przyszłam. Nie słyszałam jego nawoływania. Nie biegł za mną i nie wołam mnie. I przyznam szczerze, że jest mi to na rękę. Muszę tylko pomyśleć nad tą drużyną. Nie mogę uwierzyć, że tak łatwo dałam się podejść temu pojebanemu debilowi.


Od dziś moje motto brzmi „Idź tylko przed Siebie nie oglądaj się za przeszłością nie żyj nią. Żyj teraźniejszością i oczekuj przyszłości. ”


-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-


Przepraszam, jak dodawałam rozdział 7 po prosu źle sobie zapisałam w Wordzie i tylko skopiowałam i BUM! pomyliłam wszystko. Dzięki Sophie za zauważenie tego. i już poprawiam. :D

Alex

Ps. jeszcze raz bardzo przepraszam. :)

Ps2. To nie jest ten rozdział o którym napisałam w kom. ten ma być następny.

Miłego czytania.



CZYTASZ = KOMENTUJESZ 

niedziela, 2 lutego 2014

Rozdział 6



-Grałaś sama. Często nocami. Jeśli to nie jest złamanie tej obietnicy to co nią jest? –O cholera jasna. -Zacząłem inaczej na ciebie patrzeć. Widzisz…do tej pory myślałem że gdy specjalnie nie trafiałaś w piłkę lub kopałaś na oślep na twojej twarzy malowała się bezsilność, bo jak myślałem nie umiałaś grać. Ale dopiero teraz zrozumiałem, że  bardzo byś chciała grać jak kiedyś. Dając całą siebie w grę. bezsilność, bo nie mogłaś nic zrobić by to zmienić. Nie mogłabyś  znów zacząć grać dla Matta? Sama wiesz, że nie pochwalałby Twojego zachowania. Niczego co do tej pory zrobiłaś. Jak się zmieniłaś. Jak udajesz dzień w dzień. Ja sam gram dla mojej siostry. Zawsze myślę o niej gdy gram. Zawsze gdy ko..

-Zauważyłam. – i momentalnie popatrzył na mnie przerażony.Znowu- chodzę na każdy mecz. Pewnie nawet nie wiedziałeś.- prychnęłam zakładając obie ręce pod piersi- zawszę patrzę na zawodników. Wszyscy mają poważne miny. Skupiając się na grze. Ale nie ty. Ty zawsze masz uśmiech, gdy tylko wejdziesz na boisko i dostaniesz piłkę. Nawet na treningach. Przez cały czas masz uśmiech na ustach. – I znów niedowierzenie malowało się na jego twarzy. –Wiesz chyba jeszcze nigdy nie widziałam Cię z taką miną. A przez te dwa dni przynajmniej  za cztery razy się już uzbierało.

-Ty mnie obserwowałaś? Gdy grałem? Na naszych meczach? Ty byłaś na meczach? Na treningach?! Nigdy Cię nie widz…– Z jego ust leciał potok słów . Przerwałam mu. Mam tego dość. Muszę to jak najszybciej zakończyć i pójść do  domu.

-Och zamknij się. Tak byłam. Na wszystkich. –powiedziałam zbulwersowana – nie rozumiem tylko czemu chcesz abym wróciła to sportu.  To dla mnie już przeszłość. A ty powinieneś wiedzieć o tym najlepiej.

-A ty powinnaś wiedzieć, że nigdy się nie poddaje. Wiesz jaki  jestem. Zobaczysz w końcu wyjdzie na moje.

Po tej krótkiej wymianie zdań zapadła krępująca cisz. Nikt z nas jak przypuszczam nie wiedział co powiedzieć.

Ja-patrząca wszędzie do okoła tylko nie na Krisa, a on? On patrzył właśnie na mnie. A skąd to wiem? Lata praktyki. To moje wyczucie. Zawsze wiedziałam gdzie kto patrzy. Mam takie od zawsze. A i czułam jak wywierca w mojej twarzy dziurę swoim spojrzeniem tych niebieskich tęczówek. Nie dość. Stop. No, ale co teraz? Skoro już sobie wszystko wyjaśniliśmy, dlaczego nadal oboje tutaj czekamy? Właśnie, na co czekamy?  Kurde i co by tu teraz..

-no wiesz ja chciełbymm.. no ..- noi zaczął  się jąkać. –no..nie ważne. –Kurwa. Wnerwia mnie i to bardzo To nie ten Kris, którego znam. Co robić? Co robić?

-Jak zacząłeś to skończ. –Powiedziałam głosem nie  znoszącym sprzeciwu.

Najpierw popatrzył na mnie ze zdziwieniem. A potem wziął głęboki wdech, tak jakby chciał nabrać odwagi a nie powietrza. Wyprostował się.

-Chcę Cię zobaczyć w akcji.- Co? Jakiej akcji? Boże jaki on zboczony! Ja pierdole! Tylko jedno mu w głowie.  Nie, czekaj a może chodziło mu o piłkę. No jasne że tak! O matko o czym ja myslę?! Mentalnie dałam sobie otwartą ręką w twarz. JA i on? O matko to niedorzeczne. I w ogóle o czym ja myślę?!

On widząc mnie zamyśloną i zakłopotaną  zaczął gadać.

-Nie o taką akcje mi chodziło.. Chodziło mi Noo.. o akcje na boisku.. Ty z piłką.. Chciałem zobaczyc. – ostatnie słowa powiedział tak cicho i z pewnością nie chciał abym Usłyszała, ale usłyszałam. – choć nie ukrywam że chciałbym cie zobaczyć w akcji. – kokieteryjnie poruszał brwiami a ja popatrzyłam na niego spod Łeba i zmieniłam temat.

-Ty? Kris Thompson? Kapitan szkolnej drużyny piłkarskiej. Najlepszy gracz?! –Popatrzyłam w jego twarz i co zobaczyłam? Zobaczłam jak Ten Kris rumieni się na słowa, które przed sekundą wypowiedziałam. Kontynuowałam -Niezawodny gracz? Najlepszy z najlepszych w całej szkole? Chcę zobaczyć jak ja Alex Morgan dość dobra uczennica łamaga na boisku, nie umiejąca nawet trafić w piłkę, celująca na oślep, gra tutaj na tym boisku i to ze znienawidzonym od kilku lat Chłopakiem, przez którego mało, co niepopełni..-nie dane było mi dokończyć mojej wypowiedzi bo ON musiał mi przerwać.

-Tak Ja kris bla bla bal  chcę zagrać z Tobą. Chcę się upewnić, że to na pewno ty.

Dupek. Dość się naczytał mojego pamiętnik to jeszcze chce dowodów. Kurwa a jeśli ja nie chcę? Co w tedy powie?

-A co powiesz ..- w tym Momocie udałam zamyśloną i potarłam kciukiem brodę, po prostu aktorska gra – na Nie? Uwierz mi nie chcesz ze mną grać.- powiedziałam pewna swych słów.

-Nie uwierzę póki nie zobaczę.

-Nie ma mowy. Nie będę z Tobą grać.- Nie. Nie.  Nie. To nie tak miało być. Ja miałam tu przyjść  żeby go namówić do siedzenia cicho i nie wyjawienia mojej tajemnicy. A on chcę grać. Alex szukaj ratunko bo zaraz nie będziesz już miała wyjścia. Szybko.

-Będziesz. Chcę zobaczyć jak trafiasz piłka w poprzeczkę w ramach ćwiczenia celności. Jakoś nie wyglądasz mi na sportsmenkę. Choć czytałem Twój pamiętnik to może być jedna wielka bujda. A potem ty będziesz się ze mnie nabijałam, jaki do jestem łatwo wierny.

Niech Go cholera trafi. Jak to nie wyglądam na sportsmenkę. Tyle lat trenowałam i co. Mój honor, moja duma na tym ucierpi. Oo. Odezwało się moje drugie ja. Cholera. Ja z piłką nie ma bata. Czekaj wróć. Piłka. Nie mamy piłki. Yea. Nie m gry bez piłki. Ha. Mam Cię.

-Wiesz bardzo chciałabym z Tobą zagrać i skopać i za przeproszeniem dupę, ale jak widzisz nie mamy piłki. A trudno pokazać, na co mnie tak naprawdę stać bez piłki. – Patrzył na mnie zaskoczony. Pewnie nie spodziewał się takich słów. Ale to by było na tyle. Mam go. Nie ma piłki nie ma gry. A chyba nie będzie się wracał po piłkę. Jest przed 16 a za jakieś 2-3 godziny zacznie się ściemniać więc nie ma szans żeby się wracał po piłkę do domu. Bo będzie już ciemno, gdy wróci a po za tym uciekłabym od razu, gdy zniknąłby za drzewami. Więc nie ma wyjścia. Wygrałam.

Obróciłam się na pięcie i podnosząc z ziemi mój czarny plecak zarzuciłam go na oba ramiona, zaczęłam się oddalać, ale chciałam jeszcze zobaczyć jego minę, rzuciłam mu ostatnie spojrzenie spodziewając się sama nie wiem smutnej miny? Złości? Miny przegranego? Ale to, co zobaczyłam zaskoczyło mnie. Patrzył na mnie uśmiechnięty pokazując te jego białe zęby. Szczęśliwy. Zadowolony. Mina wygranej a nieprzegranej. Co jest?!  Zrobił coś, czego się nie spodziewałam. A mianowicie ściągnął plecak, którego jak na ironię nie zauważyłam. Widząc wybrzuszenie na plecaku zamarłam. Nie. Tam może być tylko jedna rzecz.  Odsunął plecak a moim oczom ukazała się piłka. Piłka, jaką kiedyś grałam na zawodach. KURWA! Skąd on ma tą piłkę. Przecież już ich nie sprzedają i można je bardzooo rzadko spotkać w sklepach sportowych. Bo nie wiem nie wyprzedali wszystkich? Patrzyłam na tą piłkę z szeroko otwartymi oczami a moje wargi mimo woli uchyliły się odrobinę.

A Kris? Kris patrzył na mnie z satysfakcją. A wygrana wmalowana na jego twarzy aż mnie przerażała.  Teraz to się dopiero wkopałam. Mam przechlapane! I jak teraz z tego wybrnąć?

-Skąd? Ty..?   Nie, nie, nie ma mowy. Nie.- Niech to.

-Alex.- Powiedział moje imię. Jejku. Nie mogę. – Wiesz teraz już chyba nie masz wyjścia.

-Mam wyjście. Nie muszę grać. Wiesz o tym.

-Cóż przed chwilą sam przyznałaś, że z wieeelką chęcią byś ze Mną zagrała, ale nie mamy piłki. A tak się składa, że zawszę ją noszę w plecaku. Ale ty chyba o tym nie wiedziałaś. Mam rację?– Teraz to mnie dopiero wkurwił. Skąd do licha miałam wiedzieć, że nagle sobie wyczaruje tą piłkę z plecaka. No w sumie mogłam się wcześniej skapnąć, że ma plecak na plecach, ale nie wiem czarny Plecak a on ma czarna bluzę i jakoś tak nie zauważyłam.  Zaraz Zabiję się za swoją głupotę. Co robić?

A może? Nieeee. A może jednak? Tylko chwilę. Zaraz zacznie się ciemnić i szybko zniknę. No i teraz została kwestia jak mam mu do kurwa powiedzieć? Dobra wdech, wydech, wdech i mówisz! Nie to do mnie nie podobne. Ach!

-Zgoda.- Powiedziałam to chyba z prędkością światła.

-C-oo? –Zająknął się. Yea. Ja Alex Morgan Sprawiłam, że Ten tutaj Kris Thompson dziś: zarumienił się, zakłopotał na moje słowa, był szczęśliwy jak jeszcze nigdy go nie widziałam, no i to chyba tyle. Ale to i tak niesamowite. Nigdy nie przypuszczała, że go jeszcze kiedyś takiego zobaczę.

- Zgoda. Zagram z Tobą. Ale obiecaj, że nikomu nie powiesz. Obiecaj.

Popatrzył na mnie tymi niebieskimi oczyma. Jak ocean. Chwilę zapatrzyłam się w jego oczy. Ups. Alex ogarnij się. Pamiętaj, kim on jest.

-Obiecuje, że nikt się nie dowie. Obiecuje, że nikomu nie wygadam. Chyba, że ty się zgodzisz. –Ten błysk w oku i zadziorny uśmieszek, które kiedyś tak uwielbiałam sprawiły, że poczułam, iż mogę mu zaufać, ten jeden raz.

-Wierzę Ci. Ten jeden raz Ci zaufam. Ale jeśli nadużyjesz mojego zaufania to naprawdę nie zobaczysz już tamtej mnie.  Nikt, powtarzam nikt nie może się o tym dowiedzieć. Nigdy.– Pierwszy raz od dnia, w którym z nowo poznanego kolegi stał się wrogiem rozmawiałam z nim tak normalnie? Zwyczajnie? Bez wrzasków. Te kilka sekund przypieczętowały wszystko. Jeśli komuś wygada to będzie koniec. Nigdy już mu nie zaufam. Już raz go nadużył. Pewnie sam o tym nie wie. Ale w tedy on był pierwszą osobą, której zaczęłam ufać po śmierci Matta. Myślałam, że się zaprzyjaźnimy. Że wraz z rozpoczęciem roku będzie coraz lepiej. Zapozna mnie ze swoimi kumplami, koleżankami. Dziwnie w tedy rozmyślałam o tym żeby mu powiedzieć. Powiedzieć o tym, kim jestem.

Był początek lata, gdy się tu przeprowadziłam i na początku lipca zakolegowałam się z nim.  Ale gdy prawie lato dobiegło końca chciałam mu powiedzieć poszłam do jego domu a on po prostu zaczął mnie wyzywać. A ja chciałam mu w tedy powiedzieć. Teraz w pewnym sensie rozumiem, dlaczego tak postąpił. Wyładował na mnie swoją złość. Gdy dowiedziałam się że chodzimy razem do szkoły on tak jak by mnie nie rozpoznał. Nie pamiętał mnie. Na lekcji podał mi rękę i się przedstawił. Do tej pory nie mam pojęcia czy on to zrobił specjalnie i udawał, że się nie znamy czy po prostu mnie nie poznał. Chciałam mu podać rękę, ale nie potrafiłam. Z każdym się zapoznałam, ale nie z nim. Nie podałam mu ręki. I z tym właśnie momencie zaczęły się nasze kłótnie.

Poznałam go na chodniku. Spytałam się go gdzie jest jakiś najbliższy sklep. Zaprowadził mnie. Pogadaliśmy chwile. Zaproponował oprowadzenie po tym miasteczku. Tak naprawdę zaczęła się moja znajomość z nim. Spotkaliśmy się parę razy. Było w nim coś takiego, że chciałam mu zaufać. Sam to zniszczył. On. Nie ja. Ale on tego wszystkiego nie pamięta. A wiec tak jak on zaczem grać, udawać. Nie znałam go. Wymazałam te wszystkie spotkania w wakacje trzy lata temu. Jego uśmiech. Błyszczące oczy. Te błękitne szczęśliwe oczy.

Dość. Alex obiecałaś sobie, że już nigdy się na to nie nabierzesz. Obiecałaś sobie. Będę twarda.

-Alex?- Usłyszałam łagodny, niski głos Krisa. -Alex? – Teraz już bardziej zniecierpliwiony.

Potrząsnęłam głowa chcę się pozbyć tych wspomnień, które chodzą mi teraz po głowie.


-Dobra zaczynamy. Podaj piłkę.- Podniosłam lewą rękę i pokazałam ręką, aby się pospieszył. A on zawiesił wzrok na mojej ręce.  Podążyłam za jego wzrokiem. No tak opaska. Moja stara opaska na rękę.„ Forever” hmm chyba jednak nie na zawsze..

-*-*-*-*-*-*-*-*-


Przepraszam, że nie dodałam wcześniej ale najzwyczajniej w świcie zapomniałam. Właśnie mam już napisane i zapisane w Wordzie 2 rozdziały a trzeci właśnie piczę. no czyli nawiasem mówiąc. W tym tygodniu dodam 3 rozdziały. albo dwa. zawsze wolę mieć jeden na zapas. :) 

Alex


ps. jak się podobało? 
Napiszcie co wam się podoba a co nie. chciałabym znać wasze zdanie. :D


W następnym rozdziale:
Czy Kris zmieni zdanie o Alex?
I czy Alex pokaże Krisowi na co naprawdę ją stać?