-Grałaś sama. Często nocami. Jeśli to nie jest złamanie tej obietnicy
to co nią jest? –O cholera jasna. -Zacząłem inaczej na ciebie patrzeć.
Widzisz…do tej pory myślałem że gdy specjalnie nie trafiałaś w piłkę lub
kopałaś na oślep na twojej twarzy malowała się bezsilność, bo jak myślałem nie
umiałaś grać. Ale dopiero teraz zrozumiałem, że
bardzo byś chciała grać jak kiedyś. Dając całą siebie w grę. bezsilność,
bo nie mogłaś nic zrobić by to zmienić. Nie mogłabyś znów zacząć grać dla Matta? Sama wiesz, że
nie pochwalałby Twojego zachowania. Niczego co do tej pory zrobiłaś. Jak się
zmieniłaś. Jak udajesz dzień w dzień. Ja sam gram dla mojej siostry. Zawsze
myślę o niej gdy gram. Zawsze gdy ko..
-Zauważyłam. – i momentalnie popatrzył na mnie przerażony.Znowu-
chodzę na każdy mecz. Pewnie nawet nie wiedziałeś.- prychnęłam zakładając obie
ręce pod piersi- zawszę patrzę na zawodników. Wszyscy mają poważne miny.
Skupiając się na grze. Ale nie ty. Ty zawsze masz uśmiech, gdy tylko wejdziesz
na boisko i dostaniesz piłkę. Nawet na treningach. Przez cały czas masz uśmiech
na ustach. – I znów niedowierzenie malowało się na jego twarzy. –Wiesz chyba
jeszcze nigdy nie widziałam Cię z taką miną. A przez te dwa dni przynajmniej za cztery razy się już uzbierało.
-Ty mnie obserwowałaś? Gdy grałem? Na naszych meczach? Ty byłaś na
meczach? Na treningach?! Nigdy Cię nie widz…– Z jego ust leciał potok słów .
Przerwałam mu. Mam tego dość. Muszę to jak najszybciej zakończyć i pójść
do domu.
-Och zamknij się. Tak byłam. Na wszystkich. –powiedziałam
zbulwersowana – nie rozumiem tylko czemu chcesz abym wróciła to sportu. To dla mnie już przeszłość. A ty powinieneś
wiedzieć o tym najlepiej.
-A ty powinnaś wiedzieć, że nigdy się nie poddaje. Wiesz
jaki jestem. Zobaczysz w końcu wyjdzie
na moje.
Po tej krótkiej wymianie zdań zapadła krępująca cisz. Nikt z
nas jak przypuszczam nie wiedział co powiedzieć.
Ja-patrząca wszędzie do okoła tylko nie na Krisa, a on? On
patrzył właśnie na mnie. A skąd to wiem? Lata praktyki. To moje wyczucie.
Zawsze wiedziałam gdzie kto patrzy. Mam takie od zawsze. A i czułam jak
wywierca w mojej twarzy dziurę swoim spojrzeniem tych niebieskich tęczówek. Nie
dość. Stop. No, ale co teraz? Skoro już sobie wszystko wyjaśniliśmy, dlaczego
nadal oboje tutaj czekamy? Właśnie, na co czekamy? Kurde i co by tu teraz..
-no wiesz ja chciełbymm.. no ..- noi zaczął się jąkać. –no..nie ważne. –Kurwa. Wnerwia
mnie i to bardzo To nie ten Kris, którego znam. Co robić? Co robić?
-Jak zacząłeś to skończ. –Powiedziałam głosem nie znoszącym sprzeciwu.
Najpierw popatrzył na mnie ze zdziwieniem. A potem wziął
głęboki wdech, tak jakby chciał nabrać odwagi a nie powietrza. Wyprostował się.
-Chcę Cię zobaczyć w akcji.- Co? Jakiej akcji? Boże jaki on
zboczony! Ja pierdole! Tylko jedno mu w głowie.
Nie, czekaj a może chodziło mu o piłkę. No jasne że tak! O matko o czym
ja myslę?! Mentalnie dałam sobie otwartą ręką w twarz. JA i on? O matko to
niedorzeczne. I w ogóle o czym ja myślę?!
On widząc mnie zamyśloną i zakłopotaną zaczął gadać.
-Nie o taką akcje mi chodziło.. Chodziło mi Noo.. o akcje na
boisku.. Ty z piłką.. Chciałem zobaczyc. – ostatnie słowa powiedział tak cicho
i z pewnością nie chciał abym Usłyszała, ale usłyszałam. – choć nie ukrywam że
chciałbym cie zobaczyć w akcji. – kokieteryjnie poruszał brwiami a ja
popatrzyłam na niego spod Łeba i zmieniłam temat.
-Ty? Kris Thompson? Kapitan szkolnej drużyny piłkarskiej.
Najlepszy gracz?! –Popatrzyłam w jego twarz i co zobaczyłam? Zobaczłam jak Ten
Kris rumieni się na słowa, które przed sekundą wypowiedziałam. Kontynuowałam -Niezawodny
gracz? Najlepszy z najlepszych w całej szkole? Chcę zobaczyć jak ja Alex Morgan
dość dobra uczennica łamaga na boisku, nie umiejąca nawet trafić w piłkę, celująca
na oślep, gra tutaj na tym boisku i to ze znienawidzonym od kilku lat
Chłopakiem, przez którego mało, co niepopełni..-nie dane było mi dokończyć
mojej wypowiedzi bo ON musiał mi przerwać.
-Tak Ja kris bla bla bal
chcę zagrać z Tobą. Chcę się upewnić, że to na pewno ty.
Dupek. Dość się naczytał mojego pamiętnik to jeszcze chce
dowodów. Kurwa a jeśli ja nie chcę? Co w tedy powie?
-A co powiesz ..- w tym Momocie udałam zamyśloną i potarłam
kciukiem brodę, po prostu aktorska gra – na Nie? Uwierz mi nie chcesz ze mną
grać.- powiedziałam pewna swych słów.
-Nie uwierzę póki nie zobaczę.
-Nie ma mowy. Nie będę z Tobą grać.- Nie. Nie. Nie. To nie tak miało być. Ja miałam tu
przyjść żeby go namówić do siedzenia
cicho i nie wyjawienia mojej tajemnicy. A on chcę grać. Alex szukaj ratunko bo
zaraz nie będziesz już miała wyjścia. Szybko.
-Będziesz. Chcę zobaczyć jak trafiasz piłka w poprzeczkę w
ramach ćwiczenia celności. Jakoś nie wyglądasz mi na sportsmenkę. Choć czytałem
Twój pamiętnik to może być jedna wielka bujda. A potem ty będziesz się ze mnie
nabijałam, jaki do jestem łatwo wierny.
Niech Go cholera trafi. Jak to nie wyglądam na sportsmenkę.
Tyle lat trenowałam i co. Mój honor, moja duma na tym ucierpi. Oo. Odezwało się
moje drugie ja. Cholera. Ja z piłką nie ma bata. Czekaj wróć. Piłka. Nie mamy
piłki. Yea. Nie m gry bez piłki. Ha. Mam Cię.
-Wiesz bardzo chciałabym z Tobą zagrać i skopać i za
przeproszeniem dupę, ale jak widzisz nie mamy piłki. A trudno pokazać, na co
mnie tak naprawdę stać bez piłki. – Patrzył na mnie zaskoczony. Pewnie nie
spodziewał się takich słów. Ale to by było na tyle. Mam go. Nie ma piłki nie ma
gry. A chyba nie będzie się wracał po piłkę. Jest przed 16 a za jakieś 2-3
godziny zacznie się ściemniać więc nie ma szans żeby się wracał po piłkę do
domu. Bo będzie już ciemno, gdy wróci a po za tym uciekłabym od razu, gdy
zniknąłby za drzewami. Więc nie ma wyjścia. Wygrałam.
Obróciłam się na pięcie i podnosząc z ziemi mój czarny
plecak zarzuciłam go na oba ramiona, zaczęłam się oddalać, ale chciałam jeszcze
zobaczyć jego minę, rzuciłam mu ostatnie spojrzenie spodziewając się sama nie
wiem smutnej miny? Złości? Miny przegranego? Ale to, co zobaczyłam zaskoczyło
mnie. Patrzył na mnie uśmiechnięty pokazując te jego białe zęby. Szczęśliwy.
Zadowolony. Mina wygranej a nieprzegranej. Co jest?! Zrobił coś, czego się nie spodziewałam. A
mianowicie ściągnął plecak, którego jak na ironię nie zauważyłam. Widząc
wybrzuszenie na plecaku zamarłam. Nie. Tam może być tylko jedna rzecz. Odsunął plecak a moim oczom ukazała się piłka.
Piłka, jaką kiedyś grałam na zawodach. KURWA! Skąd on ma tą piłkę. Przecież już
ich nie sprzedają i można je bardzooo rzadko spotkać w sklepach sportowych. Bo
nie wiem nie wyprzedali wszystkich? Patrzyłam na tą piłkę z szeroko otwartymi
oczami a moje wargi mimo woli uchyliły się odrobinę.
A Kris? Kris patrzył na mnie z satysfakcją. A wygrana wmalowana
na jego twarzy aż mnie przerażała. Teraz
to się dopiero wkopałam. Mam przechlapane! I jak teraz z tego wybrnąć?
-Skąd? Ty..? Nie,
nie, nie ma mowy. Nie.- Niech to.
-Alex.- Powiedział moje imię. Jejku. Nie mogę. – Wiesz teraz
już chyba nie masz wyjścia.
-Mam wyjście. Nie muszę grać. Wiesz o tym.
-Cóż przed chwilą sam przyznałaś, że z wieeelką chęcią byś
ze Mną zagrała, ale nie mamy piłki. A tak się składa, że zawszę ją noszę w
plecaku. Ale ty chyba o tym nie wiedziałaś. Mam rację?– Teraz to mnie dopiero
wkurwił. Skąd do licha miałam wiedzieć, że nagle sobie wyczaruje tą piłkę z
plecaka. No w sumie mogłam się wcześniej skapnąć, że ma plecak na plecach, ale
nie wiem czarny Plecak a on ma czarna bluzę i jakoś tak nie zauważyłam. Zaraz Zabiję się za swoją głupotę. Co robić?
A może? Nieeee. A może jednak? Tylko chwilę. Zaraz zacznie
się ciemnić i szybko zniknę. No i teraz została kwestia jak mam mu do kurwa
powiedzieć? Dobra wdech, wydech, wdech i mówisz! Nie to do mnie nie podobne.
Ach!
-Zgoda.- Powiedziałam to chyba z prędkością światła.
-C-oo? –Zająknął się. Yea. Ja Alex Morgan Sprawiłam, że Ten
tutaj Kris Thompson dziś: zarumienił się, zakłopotał na moje słowa, był
szczęśliwy jak jeszcze nigdy go nie widziałam, no i to chyba tyle. Ale to i tak
niesamowite. Nigdy nie przypuszczała, że go jeszcze kiedyś takiego zobaczę.
- Zgoda. Zagram z Tobą. Ale obiecaj, że nikomu nie powiesz.
Obiecaj.
Popatrzył na mnie tymi niebieskimi oczyma. Jak ocean. Chwilę
zapatrzyłam się w jego oczy. Ups. Alex ogarnij się. Pamiętaj, kim on jest.
-Obiecuje, że nikt się nie dowie. Obiecuje, że nikomu nie
wygadam. Chyba, że ty się zgodzisz. –Ten błysk w oku i zadziorny uśmieszek,
które kiedyś tak uwielbiałam sprawiły, że poczułam, iż mogę mu zaufać, ten
jeden raz.
-Wierzę Ci. Ten jeden raz Ci zaufam. Ale jeśli nadużyjesz
mojego zaufania to naprawdę nie zobaczysz już tamtej mnie. Nikt, powtarzam nikt nie może się o tym
dowiedzieć. Nigdy.– Pierwszy raz od dnia, w którym z nowo poznanego kolegi stał
się wrogiem rozmawiałam z nim tak normalnie? Zwyczajnie? Bez wrzasków. Te kilka
sekund przypieczętowały wszystko. Jeśli komuś wygada to będzie koniec. Nigdy
już mu nie zaufam. Już raz go nadużył. Pewnie sam o tym nie wie. Ale w tedy on
był pierwszą osobą, której zaczęłam ufać po śmierci Matta. Myślałam, że się
zaprzyjaźnimy. Że wraz z rozpoczęciem roku będzie coraz lepiej. Zapozna mnie ze
swoimi kumplami, koleżankami. Dziwnie w tedy rozmyślałam o tym żeby mu
powiedzieć. Powiedzieć o tym, kim jestem.
Był początek lata, gdy się tu przeprowadziłam i na początku
lipca zakolegowałam się z nim. Ale gdy
prawie lato dobiegło końca chciałam mu powiedzieć poszłam do jego domu a on po
prostu zaczął mnie wyzywać. A ja chciałam mu w tedy powiedzieć. Teraz w pewnym
sensie rozumiem, dlaczego tak postąpił. Wyładował na mnie swoją złość. Gdy
dowiedziałam się że chodzimy razem do szkoły on tak jak by mnie nie rozpoznał.
Nie pamiętał mnie. Na lekcji podał mi rękę i się przedstawił. Do tej pory nie
mam pojęcia czy on to zrobił specjalnie i udawał, że się nie znamy czy po
prostu mnie nie poznał. Chciałam mu podać rękę, ale nie potrafiłam. Z każdym
się zapoznałam, ale nie z nim. Nie podałam mu ręki. I z tym właśnie momencie zaczęły
się nasze kłótnie.
Poznałam go na chodniku. Spytałam się go gdzie jest jakiś
najbliższy sklep. Zaprowadził mnie. Pogadaliśmy chwile. Zaproponował
oprowadzenie po tym miasteczku. Tak naprawdę zaczęła się moja znajomość z nim. Spotkaliśmy
się parę razy. Było w nim coś takiego, że chciałam mu zaufać. Sam to zniszczył.
On. Nie ja. Ale on tego wszystkiego nie pamięta. A wiec tak jak on zaczem grać,
udawać. Nie znałam go. Wymazałam te wszystkie spotkania w wakacje trzy lata
temu. Jego uśmiech. Błyszczące oczy. Te błękitne szczęśliwe oczy.
Dość. Alex obiecałaś sobie, że już nigdy się na to nie
nabierzesz. Obiecałaś sobie. Będę twarda.
-Alex?- Usłyszałam łagodny, niski głos Krisa. -Alex? – Teraz
już bardziej zniecierpliwiony.
Potrząsnęłam głowa chcę się pozbyć tych wspomnień, które
chodzą mi teraz po głowie.
-Dobra zaczynamy. Podaj piłkę.- Podniosłam lewą rękę i
pokazałam ręką, aby się pospieszył. A on zawiesił wzrok na mojej ręce. Podążyłam za jego wzrokiem. No tak opaska.
Moja stara opaska na rękę.„ Forever” hmm chyba jednak nie na zawsze..
-*-*-*-*-*-*-*-*-
Przepraszam, że nie dodałam wcześniej ale najzwyczajniej w świcie zapomniałam. Właśnie mam już napisane i zapisane w Wordzie 2 rozdziały a trzeci właśnie piczę. no czyli nawiasem mówiąc. W tym tygodniu dodam 3 rozdziały. albo dwa. zawsze wolę mieć jeden na zapas. :)
Alex
ps. jak się podobało?
Napiszcie co wam się podoba a co nie. chciałabym znać wasze zdanie. :D
W następnym rozdziale:
Czy Kris zmieni zdanie o Alex?
I czy Alex pokaże Krisowi na co naprawdę ją stać?
Rozdział naprawdę boski. Nie mogę się doczekać następnego. Dodaj szybko
OdpowiedzUsuńjuż napisany. dodam jutro :D
Usuńdziękuje :*
cudowny rozdział. czekam na następny. Kocham to opowiadanie. Jesteś boska. Normalnie kocham cię za to, że piszesz.~Sophie
OdpowiedzUsuń